Translate

Translate

niedziela, 23 lutego 2014

~.7.~

                                                                  *Rose*

Obudziłam się i spojrzałam na zegarek. 13:15.
Głowa mnie bolała, a ciało odmawiało posłuszeństwa. No tak, wczoraj za dużo wypiłam... A przecież cały ten weekend i kilka następnych muszę uczyć się do matury. W końcu to w poniedziałek za trzy tygodnie!
Wyjęłam z dziury w podłodze, w szafie (oh dużo tego jest) mój pamiętnik. Wróciłam do łóżka, sięgnęłam po długopis z mojej szafki nocnej i zaczęłam opisywać wczorajszy dzień. Wiedziałam, że dziś muszę porozmawiać z rodzicami, ale nie miałam odwagi.
Wygramoliłam się z ciepłej pościeli, wyciągnęłam z szafy luźne ubrania, a następnie powędrowałam do łazienki. Spięłam włosy w kitkę, umyłam zęby. Pomalowałam paznokcie, czekałam, aż wyschną, a w między czasie włączyłam muzykę z mojego ipoda. Gdy już moje ręce nie były uzależnione od mokrego lakieru - umyłam włosy.
Wysuszyłam je dokładnie i coś z nich stworzyłam. Opadały falami na moje plecy.
Następnie nałożyłam lekki makijaż, ubrałam się w granatowe dresy zwężane gumką, białą bluzkę z rękawami 3/4 i wielkim nadrukiem oraz szare buty.
Na razie w luźne ciuchy, może później się przebiorę, jeśli będę gdzieś wychodziła. Skropiłam ciało perfumami i zbiegłam na dół.
W kuchni ujrzałam mamę. Brązowe włosy do klatki piersiowej, jasno różowe usta oraz fryzura, jak zwykle w stylu gwiazd z Hollywood, profesjonalne upięcia. To właśnie moja rodzicielka. Przygotowywała coś do jedzenia, a przy stole siedział osiwiały tata w garniturze z papierami i tabletem w ręce.
- Hej - wyszeptałam nieśmiało, siadając obok.
- Rose, wyjaśnisz nam gdzie byłaś wczoraj w nocy? - wrzasnął po chwili ojciec.
- Na dyskotece z dziewczynami - odparłam nalewając sobie do szklanki soku pomarańczowego.
- To dlaczego nam nie powiedziałaś? - pytał tata, uderzając ręką w stół.
- Bo byście mnie nie puścili - rzekłam obojętnie, pijąc swój sok.
- Może więcej szacunku. To znaczy, że musiałaś wyjść bez pytania?!? - zbuntował się mój cudowny tata (sarkazm)
- Mam 19 lat, więc sama mogę decydować o sobie - powiedziałam dumnie.
- Ale jesteś jeszcze pod naszym dachem - wstał ojciec i wrzasnął najgłośniej, jak umie.
- To mogę się wyprowadzić, jak ci nie pasuje - odparłam bezczelnie, krzyżując ręce pod biustem.
- Uspokójcie się, Rose następnym razem po prostu nam powiedz - wtrąciła mama, która najwidoczniej miała dość naszych ciągłych kłótni.
- Dobrze - wymamrotałam.
- A teraz pójdziesz po zakupy spożywcze, bo Alice ma wolne. Weźmiesz Grace i pójdziesz z nią po prezent na urodziny koleżanki, kupicie też prezent na imieniny babci. Odbierzesz moją sukienkę z pralni - mówiła mama, dając mi jakąś kartkę.
Jak się okazało była na niej lista zakupów i adres pralni z deklaracją mamy, iż mogę odebrać jej szmatki.
Zrobiłam tylko wielkie oczy, schowałam papier do kieszeni oraz wzięłam swój talerz jajecznicy. Zjadłam ją czym prędzej i pognałam do góry. Wzięłam miętową, małą torebkę na pasku wrzuciłam do niej telefon, portfel, gumy, błyszczyk, kartkę, słuchawki, oyestercard do autobusu i mały flakonik perfum Beyonce.
Przebrałam się w koszulkę z Curt'em Cobainem, krótkie spodenki i czarne converse, po czym poszłam do pokoju siostry.
- Wstawaj, idziemy na zakupy - wrzasnęłam, otwierając drzwi.
Zbiegłam na dół, a Grace zaraz po mnie.
- Masz tu 100 funtów, załatw wszystko - mama podała mi pieniądze.
Schowałam to do portfela i wyszłam z domu. Grace szła tuż za mną.
- Musimy pojechać do spożywczaka, po prezent dla babci i twojej koleżanki oraz odebrać kieckę mamy z pralni - oznajmiłam jej, sprawdzając w telefonie adres tej pralni.
- Aha, a czemu my? - spytała obojętnie.
- Rodziców się pytaj - odparłam zwiedziona tym pomysłem, tak samo jak ona.
Szłyśmy chodnikiem do samego przystanku, nasz autobus akurat podjechał. Wsiadłyśmy do środka i wygodnie usadowiłyśmy nasze tyłki w fotelach.
- Najpierw do galerii, potem po zakupy i na koniec po sukienkę - zakomunikowałam, nie odwracając uwagi od telefonu.
- Spoko - odparła bez entuzjazmu, patrząc się w szybę.

Dojechałyśmy bez przeszkód, a następnie od razu skierowałyśmy się do wejścia.
Pognałyśmy do pierwszego lepszego sklepu z biżuterią po prezent dla babci. Grace wybrała ładne perły.
Jedno mamy z głowy, wrzuciłam prezent do swojej torebki i szukałam sklepu z gadżetami piłkarskimi czy coś podobnego. Po chwili stałam już przy kasie z butami do nogi, koszulką oraz piłką. To prezent dla koleżanki mojej siostry z treningów, one obie mają fobię na to wszystko.
Po zapłaceniu podałam Grace torbę.
- Chcesz zaszaleć? - zapytałam wesoło.
- Ja? zawsze - uśmiechnęła się zadziornie.
Powiedziałam jej, żeby wybrała sobie coś co tylko chce .Postawiła na nową koszulkę i spodenki. Następnie weszłyśmy do sklepu dla mnie. Przebierałam się z tysiąc razy, a Grace oceniała.W końcu wybrałam białą koszulę.
Weszłyśmy do Tesco, Grace wzięła wózek. Spojrzałam na listę, znajdowało się na niej: pudełko jajek, chleb, bułki, soki, ser, mleko, makaron, ogórek, płatki, zmywacz, płyn do naczyń, kalarepa.
Najpierw pognałyśmy po jajka, ser i mleko. Siostra wrzuciła produkty do koszyka, a ja wypatrzyłam soki. Wybrałam jeden pomarańczowy, drugi jabłkowy, a trzeci winogronowy.
Gdy Grace wybierała płatki ja bezsensownie chodziłam po dziale z nadzieją, że znajdę coś, co wpadnie mi w oko. Ahh przypomniało mi się jak z Dylanem byliśmy właśnie w Tesco i ...nieważne. Nagle poczułam mocne zderzenie. Okazało się, że to Niall.
- Hej, co tam? - rzekłam, otrzepując się.
- Nic,zakupy robię na rodzinny obiad - odparł, pokazując na pełny koszyk.
- Ja też, przepraszam, że pytam, ale ty jesteś z Mayą? - powiedziałam dosyć niepewnie.
- Spoko, tak jesteśmy razem od urodzin Annie - oznajmił z lekkim uśmiechem.
- No wreszcie, ona ciągle gadała o tym, jak jej się podobasz - uśmiechnęłam się.
- Dobra, lecę. Pa - przytulił mnie, po czym ruszył w innym kierunku.
Horan oddalił się, a ja wróciłam do Grace.
- Jeszcze nie wybrałaś? - wymamrotałam zażenowana, widząc jak stoi z kilkoma opakowaniami w rękach.
- Nie wiem, czy lepsze będą kółeczka, czy może te czekoladowe - powiedziała patrząc na opakowania.
- Co za różnica, weź kółka - wzięłam opakowanie i wrzuciłam je do koszyka.

Gdy weszłyśmy do domu okazało się,  że nie ma nikogo. Postawiłam zakupy w kuchni, a sukienkę na krzesło i rozejrzałam się. Trudno...
Rozpakowałam wszystko, prezent dla babci położyłam na stole w jadalni, a następnie pobiegłam do siebie. Rzuciłam się na łóżko, moje ciało było tak zmęczone, że nie miałam na nic ochoty. Na szczęście obiad jadłam w mieście, więc nie muszę schodzić na dół. Włączyłam muzykę, otworzyłam okno i leżałam tak przez 15 minut. W końcu wstałam ociągając się i podeszłam do biurka. Nuda mnie zabijała! Weszłam na facebooka, akurat dostępna była Maggie.
" Hej, widziałam twoje foty z Grace^^ "
" Taa, rodzice wymyślili nam plan na cały dzień -.- "
" Ja jestem z Colinem w domu, rodzice gdzieś poszli "
" Dawaj zrobimy konwersację ze wszystkimi :P "
" Ok ;) "
Wzięłam telefon i napisałam do Annie, potem do Maya'i, Nialla, Louisa, Harrego.
W końcu w składzie bez Zayna zaczęliśmy pisać na fejsie o dosłownie wszystkim, aż do momentu przyjścia moim rodziców. Zbiegłam na dół i zobaczyłam jakieś walizki.
- Tata leci do Japonii na 5 dni - oznajmiła mama.
- Pa - przytuliłam obojętnie ojca.
- Pa - wyszeptał biorąc walizkę i wychodząc.
Tak właśnie wyglądają nasze pożegnania: bez uczucia, byle jakie i nudne. Nie mam żalu, bo nie jestem blisko, ani z mamą ani tatą. Oboje są zapracowani, zamyśleni lub czasem też nieobecni. Tata jest właścicielem jakiejś wielkiej między narodowej firmy, mama była modelką ,a obecnie jest dyrektorką firmy z kosmetykami drogimi, jak cholera. Częto wyjeżdżają, siedzą na spotkaniach.
Wzięłam jakiś jogurt z lodówki. Wróciłam do swojego pokoju, ponownie zaczęłam rozmawiać z przyjaciółmi i słuchać muzyki. W końcu wybiła 12:30 pm. Połowa poszła, więc zostałam tylko ja, Annie i Louis.
" Ty masz jutro tę sesję? "
" Tak!!! "
" Mi się to nie podoba..."
" Oj kochanie rozmawialiśmy o tym -.- "
" Dobra, ja kończę "
Wyłączyłam komputer, wzięłam piżamę i poczłapałam do łazienki. Spięłam włosy, umyłam zęby, a następnie weszłam pod prysznic. Gorące kropelki ocieplały moje zmęczone ciało. Wytarłam się ręcznikiem, włożyłam piżamę i wyszłam. W korytarzu usłyszałam cichutkie kroki.Obejrzałam się, ale niczego nie zauważyłam.
Poszłam do swojego pokoju, położyłam się i wyciągnęłam pamiętnik. Opisałam dzisiejszy dzień, wkleiłam paragony. Wzięłam telefon, włączyłam bloga, którego prowadzi moja kuzynka i przeczytałam ostatnią notkę. Później jedynie położyłam się próbując zasnąć.

__________________________________________________________________________
Jak wam się podoba rozdział??? wiem, 
że trochę krótki, ale jakoś tak wyszło. Jeśli zauważyliście to pozmieniałam trochę opisy i dodałam więcej bohaterów. Błagam was komentujcie, bo się potnę masłem xD I jeśli znacie kogoś, kto wykona dla mnie nagłówek to piszcie, jak najszybciej :*



1 komentarz: