Translate

Translate

niedziela, 5 stycznia 2014

~.2.~

*Rose*
Wielka Brytania

Jak zwykle i punktualnie o 7:00 zadźwięczał mój budzik, tym razem z piosenką 30 Seconds To Mars "Hurricane", ponieważ na każdy dzień tygodnia ustawiłam inny utwór. Wstałam i ospale podeszłam do szafy. Otworzyłam drzwiczki, wyjęłam pierwsze ubrania, które wpadły mi w ręce. Wzięłam je, po czym udałam się do łazienki. Dziś byłam szybsza niż Grace, więc nie musiałam czekać. Położyłam ubrania na szafce i umyłam zęby. Dokładnie rozczesałam włosy, spięłam je w kitkę. Ubrałam się w wybrane wcześniej ubrania.  Zrobiłam lekki makijaż, a następnie psiknęłam się perfumami Rihanny "Nude". Zdziwiłam się, że Grace jeszcze nie waliła pięściami w drzwi bym wyszła, ale dla mnie to nawet lepiej. Wróciłam do swojego pokoju, jak zwykle wzięłam torbę z rzeczami do szkoły, a następnie zbiegłam na dół. W kuchni siedziała moja siostra zajadając kanapki. Tata stukał coś na tablecie, a mama robiła mi płatki, bo to jedyne co potrafi. Ona nie umie gotować, ponieważ ciągle pracuje.
- Rose pamiętasz, że dziś zostajesz z Grace? - zapytała mama nalewając mleko do miski.
- Tak, czemu ciągle o to pytasz? - denerwowałam się, bo i tak pójdę na tę imprezę.
- Nie pozwalaj sobie młoda damo - rzucił tata nie odrywając się od ekranu.
- Ahaa nagle się tatuś odezwał. Ciągle tylko pracujesz - burknęłam niezadowolona, siadając na krześle.
- Jeszcze raz się tak do mnie odezwiesz, a skończy się sielanka - krzyknął "tatuś".
- Dobra, dobra .Zjem w szkole - powiedziałam biorąc pudełko ze śniadaniem do szkoły.
Wyszłam z domu trzaskając drzwiami. Dość mam tego, uważają się za wspaniałych rodziców, a ciągle pracują i nie mają kontaktu ze mną. Nie wiedzą o tym, że rok temu byłam zagrożona z 4 przedmiotów. Nie wiedzą, że Dylan to mój chłopak, nawet go nie znają. Nie wiedzą o mnie nic, myślą, że jak dadzą mi kieszonkowe to są super. Ale w sumie czasem wolę takich rodziców, bo nie muszę użerać się z ich pytaniami.
Jak zwykle na podjeździe zobaczyłam auto Stylesa. Podeszłam do niego i otworzyłam tylne drzwi.
- Cześć - powiedziałam wesoło.
- Hejka - odpowiedzieli równo, po czym zaśmiali się.
- Nie długo urodziny Annie. Pojedziesz jutro ze mną kupić jej coś? - odparła Magg's.
- Jasne, a co chcesz jej kupić? - rzekłam zapinając pas.
- Nie wiem właśnie - wymamrotała poprawiając fryzurę.
- Aaa. Wybierzemy coś razem z Mayą - stwierdziłam.
- Rose wiesz, że Bergson zachorowała i nie ma ostatniej lekcji? - spytał Harry zatrzymując się na światłach.
- Oo taak! - ucieszyłam się skacząc na siedzeniu i wymachując rękami.
Zatrzymaliśmy się pod szkołą, a ja od razu popędziłam do środka. Zobaczyłam Mayę, po czym podeszłam do niej.
- Hej, co tam? - uśmiechnęła się patrząc na mnie.
- Cześć, słuchaj póki nie ma Annie. Ona ma nie długo urodziny i poszłabyś ze mną i Maggie na zakupy, by kupić jej coś? - zapytałam lekko zdyszana.
- Jasne, a kiedy? - odparła wesoło grzebiąc w torbie.
- Jutro po szkole - oznajmiłam zgodnie z prawdą.
- Spoko, a wiesz, że Niall objął mnie w kinie!! - zaczęła piszczeć wymachując rękoma.
- AAA super! - wrzasnęłam radośnie.
Zadzwonił dzwonek i wszyscy pobiegli do klasy. Nie było Dylana - zdziwiło mnie to.
Weszłam do klasy od angielskiego, po czym usiadłam w swojej ławce. Nagle do sali wbiegła zdyszana Annie. Wymamrotała "Przepraszam za spóźnienie" i zajęła miejsce koło mnie, ak zwykle ubrana była stylowo i z pomysłem.
- Cześć - wyszeptała wyciągając jakieś zeszyty.
- Czemu się spóźniłaś? - zapytałam pomagając jej.
- Spałam u Louisa i trochę za długo posiedzieliśmy w nocy - uśmiechnęła się zadziornie.
- Aaa, jak zgaduję masz tylko zeszyt? - spytałam znając odpowiedź.
- Ahaam - odpowiedziała z błagalnym uśmieszkiem.
- No ja nie mam nic - wystawiłam język.
Po lekcjach od razu pobiegłam na przystanek. Zauważyłam, że autobus zaraz przyjedzie. Wyciągnęłam z portfela oysterkę i czekałam.
Weszłam do środka, a następnie podeszłam do automatu, po czym pognałam na górne piętro. Lubię tam siedzieć, bo w końcu widoki są super.
Nagle ujrzałam chłopaka stojącego z jakimiś "dresami", a on wyglądał jak Dylan. Moje serce zaczęło mocniej bić. Co niby on miałby robić z kimś takim?!?
Jednak to chyba nie był on, bo przecież Dylan nie kupuje ani nie handluje narkotykami. Gdy już znalazłam się na przystanku blisko mojego domu pobiegłam, jak najszybciej mogłam. Otworzyłam drzwi i wbiegłam na górę. Kopniakiem potraktowałam drzwi od pokoju Grace.
- Wiem, że chcesz iść na tę imprezę - powiedziała odwracając się na krześle obrotowym.
- Chcę - potwierdziłam podchodząc do niej.
- Zostanę z Kate, jeśli zapłacisz mi 40 - mówiła szatańsko.
- Że co? 40? - zdziwiłam się.
- Mam powiedzieć rodzicom? - pytała podchwytliwie.
- Stoi, ale ani słowa. Jak powiesz, a ja dam ci kasę to...
- Rozumiem - przerwała mi.
-Dzięki-ucieszyłam się tak bardzo,że aż ją przytuliłam.
Pobiegłam do pokoju, włączyłam piosenkę z mojego ipoda Lucy Hale "Make you believe" i wyciągałam ubrania z szafy. Po chwili skomponowałam cały zestaw. Wzięłam go, pognałam do łazienki.Przebrałam się w ubrania przygotowane wcześniej. Włosy rozpuściłam i dokładnie wyprostowałam. Spięłam je u góry wsuwką.(jak na zdjęciu w bohaterach) Usta musnęłam czerwoną szminką, a następnie posmarowałam ciało balsamem z brokatem. Ubrałam szlafrok i zeszłam na dół,a rodzice, już tam byli.
- Rose, wychodzimy już i wrócimy po 23:00. Czemu masz szlafrok? - odparła mama pakując coś do torebki.
- Źle się czuje, posiedzę u siebie - skłamałam.
- A skąd ta szminka? - zapytał tata przyglądając mi się.
- Ee no widocznie nie zmazałam po powrocie ze szkoły - ponownie skłamałam.
- Bawcie się dobrze - mówili rodzice wychodząc.
- Wreszcie!!! - krzyknęłam, gdy usłyszałam odjeżdżające auto.
- Czy coś się stało? - spytała Kate odrywając się od sprzątania.
- Nie, ja pójdę się położyć, jak coś to zajmę się Grace. Mogłabyś nie sprzątać u mnie? - rzekłam nie pewnie.
- Jak panienka sobie życzy - wyszeptała.
Pobiegłam do góry i spojrzałam na zegarek.Wskazywał 19:45. Napisałam sms do Dylana.
"Czemu Cię nie ma? :("
"Nie mogę gadać, nie będzie mnie na imprezie"
Wrzuciłam telefon do torebki i otworzyłam okno.Wyszłam powoli przez nie,szukałam auta Louisa.Gdy je zobaczyłam pobiegłam do niego, wsiadłam do środka.
- Czemu wyszłaś z okna? - zapytał Louis odpalając silnik.
- Nie pytaj...ważne,że jestem - odparłam poprawiając fryzurę.
Lou ruszył, a ja sprawdziłam czy mam wszystko w torebce. Był w niej mój telefon, portfel, gumy i szminka. Zatrzymaliśmy się pod klubem. Wysiadłam ostrożnie, ruszyłam do wejścia. W klubie ,aż raziło od świateł. Podeszłam do stolika, gdzie siedzieli chyba wszyscy. Dopiero teraz zobaczyłam strój Annie. Ona zawsze nosi takie wysokie szpilki, bo Louis jest od niej wyższy o 16 centymetrów. Dziwnie mi było bez Dylana. Zawsze go wyciągałam na parkiet, przytulałam i całowałam, a teraz nic. Coś złego się z nim dzieje.
Spodobał mi się ubiór Magg's. (bez naszyjnika) Jednak to nie mój styl. Dostałam drinka i od razu go wypiłam. Zobaczyłam zestaw Mayi. Ona musi ubierać wysokie buty, bo ma zaledwie 167 cm wzrostu.
Raz w ciągu imprezy zatańczyłam z Louisem, bo Annie nie chciała, żebym siedziała sama.
Postanowiłam pójść do toalety. Nie mogłam jej znaleźć i przez przypadek weszłam do jakiegoś pomieszczenia, gdzie słyszałam głos Dylana. Spojrzałam przez szparę, by mnie nie zobaczył i stało się coś okropnego...on kupował narkotyki. Stał z tyłu klubu i kupował je!!...Do tego jakaś dziunia się z nim miziała. Myślałam,że cały mój świat właśnie się zawalił. Ten cudowny, opiekuńczy Dylan właśnie ćpał i lizał się z dziwką! O nie, nie pozwolę się oszukiwać.
Otworzyłam drzwi i podeszłam do niego.
- Co to ma być?!? - krzyknęłam wkurwiona machając rękoma na wszystkie strony.
- Rose...aa ja... - nie mógł nic wymyślić, by się wytłumaczyć.
- No właśnie...Jak mogłeś? narkotyki??? Dziwki?!? ohyda! - krzyczałam roztrzęsiona.
- To nie takk... - dukał, lecz był zbyt naćpany.
- Gówno nie tak! nie wierzę...wiesz dobrze, że nie cierpię tego! - awanturowałam się - To jest przestępstwo i zdrada.
- Ojj, ale ty też przecież nie postępujesz zgodnie z prawem - wymamrotał bujając się.
- Ale nie narkotykami je łamię. Koniec z nami, nie będę z narkomanem i dziwkarzem! - wykrzyczałam wszystko co mi ślina na język przyniosła.
- Rooose  -jęczał, był już na haju.
Wybiegłam stamtąd i podeszłam do baru. Wzięłam kieliszek wódki, wypiłam go. Musiałam jakoś odreagować, po tym co zobaczyłam. On mnie skrzywdził.
Poszłam na parkiet, stanęłam obok jakiegoś nie znanego mi chłopaka. Zaczęłam z nim tańczyć. I to tak ostro. Nasze ciała były zbyt blisko siebie, a jego ręce spoczywały na moich biodrach.
Nagle w moją rękę dostał się kieliszek whiskey. Wypiłam go i wzięłam od tego chłopaka papierosa. Spaliłam go do końca. Nie mogłam uwierzyć w to co zrobił Dylan...narkotyki i prostytutki? na prawdę? po co mu to?!? na szczęście to koniec.
Chłopacy stawiali mi drinki tyle razy, że się mocno upiłam. Nie pamiętam co działo się dalej, ale wiem,że Niall i Maya odwieźli mnie do domu.

*Zayn*

Indie
Obudził mnie, jak zwykle Ratish. Pogoda dopisywała, bo od rana świeciło słońce.
Wstałem i od razu poszedłem do mojej łazienki. Ubrałem się w szaty, które leżały na wannie przygotowane przez służące, wyszorowałem zęby i uczesałem włosy. Dziś dzień mojej ucieczki! tak się cieszę. Wreszcie będę mógł żyć, jak normalny człowiek.
Poszedłem z Ratishem na taras śniadaniowy, gdzie czekała moja rodzina. Zobaczyłem tam Arash i Waliyhę, miały jednoznaczne miny.
- Witam - wymamrotałem.
Usiadłem na swoje miejsce, spojrzałem co jest na stole. W końcu to moje ostatnie śniadanie w Indiach.
- Synu, czemu nie przywitałeś się z twą przyszłą żoną, jak należy? - zapytał ojciec.
Z przymusu pocałowałem Arash w policzek i położyłem jej na kolanach kartkę z napisem "To ostatni dzień naszej męki"
Zabrałem się za jedzenie.
- Ja i moja cudowna Arash udamy się już do mojej komnaty - odparłem biorąc dziewczynę za rękę.
Pobiegliśmy do mnie do pokoju i usiedliśmy na łóżku.
- Waliyha zabrała klucz i pieniądze. I, żeby nikt nie zauważył podłożyła jakiś inny - oznajmiła Ar.
- Tak się cieszę. A wzięłaś jakiekolwiek ubrania? - rzekłem uradowany.
- Mam na jeden dzień w torbie - powiedziała wyjmując spod sukni małą torebkę z ubraniami.
- Kupisz sobie coś - powiedziałem łapiąc ją za rękę.
Usłyszeliśmy pukanie do drzwi, a zaraz w nich stanął Ratish.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale panienka Arash musi iść przebrać się w ślubne szaty, tak samo, jak i panicz - odparł Ratish.
- Oczywiście już idę - uśmiechnęła się Arash.
Ja również poszedłem się przebrać, razem z Ratishem ruszyliśmy do wschodniej części pałacu. Zaprowadzono mnie do jakiegoś pokoju. Stał w nim wieszak z moim ubraniem i coś w stylu toaletki. Były tam też dwie indyjskie służące. Przebrałem się najpierw w moje szaty, potem usiadłem na krześle, a te kobiety ułożyły mi fryzurę.
- Dziękuje - uśmiechnąłem się, po czym wyszedłem.
Zobaczyłem jak noszą ostatnie rzeczy do namiotu w ogrodzie.Tam właśnie ma odbyć się ślub mojej siostry.
Otworzyłem drzwi od pokoju Saafy.
-Zaaayn!!-krzyknęła.
Ubrana była dość tradycyjnie.
-Witaj, ślicznie wyglądasz - powiedziałam siadając na jej łóżku.
- Dziękuje ty też, tak się cieszę ślubem Doniy'i, a już nie długo Twój ślub!! - mówiła jak nakręcona.
- Taak! to ja idę do Waliyhi - odparłem wychodząc, by nie zaczynać tego tematu.
Pobiegłem szybko do jej pokoju. Wyglądała, jak prawdziwa Hinduska, bo nią jest.
- Hej, wszystko gotowe? - zapytałem upewniając się, że nikogo nie ma w pobliżu.
- Tak, moja torba z ubraniami jest u ciebie. Klucze i kasa też tam są, a samolot będzie o 17:00 - mówiła zestresowana.
- Boisz się? - odparłem łapiąc ją za ramię.
- Bardzo - odpowiedziała patrząc na mnie.
- To się uda - przekonywałem ją najlepiej, jak umiałem.
- Musimy już iść - rzekła wstając z krzesła.
Wyszliśmy z jej pokoju i poszliśmy do pokoju najbardziej dziś strzeżonego - pokoju Doniy'i. Miała ostatnie poprawki. Wyglądała ślicznie, ale to będzie jej ostatni strój w jakim ją zobaczę.
- Stresuję się - powiedziała zauważając mnie i Walyihę.
- Nie masz czego siostro. To będzie twój dzień - przekonywała Wal.
- Mam nadzieję - odparła z lekkim uśmiechem.
Ja i Waliyha poszliśmy już do ogrodu, a następnie do namiotu. Zobaczyłem matkę, wyglądała dosyć dziwnie.
- Usiądźcie tam proszę - powiedziała wskazując na nasze miejsca/
Zrobiliśmy jak nam nakazała, usiedliśmy blisko ołtarza. Wszyscy goście już byli, Arash zajęła miejsce obok mnie. Ceremonia oficjalnie się zaczęła. Doniya stanęła na przeciwko Tajdzina. Szczerze podobała mi się ta chwila, chociaż wiem, że za kilka minut ją popsuję. Gdy zaczęło się wesele wszyscy przeszli do części jadalnej. Wiedziałem, że nie długo ten moment. Zegarki wskazywały 14:50. Po dwóch godzinach wszyscy już tańczyli. Gdy nie było zainteresowania naszą trójką wybiegliśmy z namiotu i pobiegliśmy do mnie do pokoju. Zabraliśmy walizki, po czym pognaliśmy w miejsce, gdzie miał być samolot, faktycznie tam na nas czekał/
- Stać! - usłyszałem czyiś głos za plecami, to był Ratish.
- Co ty tu robisz? - zapytałem pewny porażki.
- Nie puszczę panicza i dwie panienki samych. Nie powiem nikomu - zapewniał.
- Można mu ufać - odparłem do dziewczyn.
Wszyscy wsiedliśmy do samolotu, a ten od razu ruszył. Usłyszałem słowa ojca "Doniyu córko, a teraz oddaję głos Twemu bratu"
Poleciała mi łza, wiedziałem, że to już koniec, ale nie mogło być inaczej.
- Zayn, udało się - wyszeptała Waliyha widząc, jak oddalamy się od Mumbaju.
- Wiem - powiedziałem patrząc na nią, była szczęśliwa.
Obie dziewczyny miały łzy w oczach, ale to musiało się tak skończyć....
Po 11 godzinach lotu dolecieliśmy na lotnisko w Londynie. Wysiedliśmy z samolotu i poszliśmy na postój taksówek. Londyn- miejsce, które przyciąga wiele turystów. Jest podsumowaniem, tego co brytyjskie. Pełno muzeum, zabytków, klubów, ludzi i niezapomnianego stylu.
- Arash, będę do ciebie dzwonił. Tu masz pieniądze na ubrania i kartę do telefonu - powiedziałem dając jej wymienione urządzenia.
- Dziękuje, uratowałeś mi życie. Ja zamieszkam u przyjaciela, później wyślę ci adres - oznajmiła przytulając mnie i Wal.
My pojechaliśmy taksówką do mieszkania, po babci w starej dzielnicy. Pierwszy raz widziałem inny kraj, niż Indie. Londyn jest cudowny, zwłaszcza,że jest noc. Kamienica była niewysoka i urokliwa. Weszliśmy do mieszkania numer 15. Od razu pobiegłem do mojej sypialni. Zasnąłem szybko, bo byłem wykończony.

2 komentarze:

  1. Super rozdział, świetnie,że im się udało :) ale Dylan!! Ale akcja <3

    /pzdr.Anka :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Cuuuudoo <3 dawaj mi nn :)

    OdpowiedzUsuń