Translate

Translate

piątek, 28 lutego 2014

~.8.~

*Zayn*
Obudziły mnie promyki słońca przenikające przez małe dziurki w roletach. Wygramoliłem się z łóżka, leniwie spojrzałem na na zegarek. 12:30. Trochę pospałem.
Poczłapałem do szafy i sięgnąłem po byle jakie ubrania. Nie mam ich za dużo, bo w końcu moja szafa jest prawie pusta. Ruszyłem do łazienki, umyłem zęby i ubrałem się w jasno szare jeansy, ciemno szarą, cienką bluzkę z rękawem trzy czwartym i jasno szarą koszulkę z krótkim rękawem. Do tego czarne buty oraz naszyjnik z nieśmiertelnikami.
Przeczesałem włosy, wyjąłem telefon. No właśnie, zapomniałem się pochwalić, że nabyłem ostatnio iphone'a 5s - czarnego. To długa historia, skąd mam tyle pieniędzy na to wszystko.
Szperając w moim telefonie dotarłem do kuchni. Ratish gotował już pyszne śniadanie dla mnie, a Wal wylegiwała się na kanapie przed telewizorem.
- Hej, co u was? - wymamrotałem, dodając nowy wpis na Facebooka.
- Już podaję śniadanie - uśmiechnął się Rat, idąc z pełnym talerzem.
- Zayn nie długo mam bal gimnazjalny. Pójdziesz dziś ze mną kupić sukienkę? - odparła wesoło Waliyha, odrywając uwagę od Baby Daddy - serialu, który aktualnie leciał w telewizji.
- Znowu babskie sklepy...no dobra - bąknąłem, pisząc sms do Harrego.
Usiadłem na krześle przy stole i zabrałem się za jedzenie. Jajecznica na maśle, ciepły tost i herbata. Może ktoś uzna, że "jem jak dziewczyna" , ale wychowany zostałem na lepszym jedzeniu, niż kromka chleba z tłustą kiełbasą. Wracając skończyłem jeść i pić, a następnie udałem się na fotel, w którym usiadłem wygodnie.
- Ratish, jak ci się podoba Londyn? - zapytałem, przerywając ciszę między nami.
- To bardzo piękne miasto, widziałem wiele zabytków - oznajmił spokojnie.
- A co ty robisz, gdy my jesteśmy w szkole? - wtrąciła ciekawska siostra.
- Sprzątam, robię zakupy i zwiedzam panienko - uśmiechnął się przyjaźnie.
- Rób co chcesz, tu jesteśmy wolni - rzekłem wstając z fotela.
Poszedłem na taras. Z niego miałem cudowny widok na panoramę części Londynu.
Postanowiłem zaprosić Rose do kina. Czuje do niej silne uczucie, ale to nie jest miłość! Nie wymyślaj mi tu ;)
Wybrałem jej numer.
" Hej, co tam? "
" Cześć, masz ochotę iść dziś ze mną do kina? "
" Ahhhhmmm....eeee... pewnie "
" To... "
" Pójdźmy na "Non Stop" z Liamem Nensonem, nie cierpię romansideł "
" Dobra, wyślę ci sms z godziną "
" Ok, czekam. Szukaj w Barnet pa "
Moje serce chyba skakało z radości! to znaczy...ee..fajnie, że się spotkamy jak przyjaciele.
Wróciłem do salonu.
- Wal wstawaj, idziemy po kieckę - wrzasnąłem, wchodząc uradowany do salonu.
Siostra natychmiast zerwała się z kanapy i pobiegła po torebkę.
Wyszliśmy razem z kamienicy, pognaliśmy do auta. Odpaliłem silnik.
- Masz, znajdź mi, na którą godzinę jest film "Non Stop" w Barnet - podałem jej mój telefon.
Wal stukała paznokciami o szybkę, a ja obserwowałem drogę. Zastanawiałem się, co zrobię jeśli wszystko się wyda za nim to ja powiem Rose...W końcu widzę, że ludzie mnie rozpoznają, ale nie są pewni, że to ja. Rose musi wiedzieć, ale jeszcze nie teraz.
Dojechaliśmy na miejsce, czekały mnie długie godziny w tej galerii.

*Rose*
Po telefonie od Zayna, aż się we mnie zagotowało ze szczęścia.
Zbiegłam na dół. Mama siedziała na krześle, a jakaś kobieta robiła jej maseczkę.
- Mogę dziś wyjść? - rzuciłam, wyjmując sok z lodówki.
- Gdzie, o której i z kim? - wymamrotała niezadowolona.
- Do kina, wieczorem, z koleżanką - z tym ostatnim skłamałam.
- Nie - odparła obojętnie, czytając gazetę.
- Bo? - rzekłam zdziwiona jej postawą.
- Bo nie! chyba, że po uczysz się dziś do matury z matematyki i trochę z francuskiego - powiedziała spokojnie, ale sama nie była przekonana.
- Dzięki - ucieszyłam się.
Pobiegłam na górę, wyjęłam z szafki książki. Co prawda większość osób zamiast się uczyć siedziałoby na facebooku, a potem kłamało, że wszystko umie, ale ja taka nie jestem. Może i w szkole uważają mnie za taką "groźną", ale zależy mi na dobrych studiach.

***
Wreszcie skończyłam uczyć się francuskiego, chociaż znam go perfekcyjnie. Spojrzałam na zegarek. 5:30 pm.
Kurde na 18:15 jestem umówiona z Zaynem! odłożyłam książki, podbiegłam do szafy. Wyjęłam z niej ubrania i sprintem pobiegłam do łazienki. Moje włosy na szczęście przetrwały i wyglądają tak, jak wczoraj.
Zrobiłam szybko makijaż i przebrałam się w krótkie, jeansowe spodenki, czerwoną koszulę w kratę i czarne converse. Do tego dodałam trochę biżuterii oraz podarte rajstopy. Do małej, czarnej kopertówki (tej, którą miałam na urodzinach Annie) wrzuciłam telefon, portfel, słuchawki, szminkę, bilet miesięczny i kolczyki, gdyby z tymi coś się stało.
Wybiegłam z domu, pognałam na przystanek. Mój autobus przyjedzie za 5 minut. Podłączyłam słuchawki do telefonu i wybrałam utwór Rihanna ft. Eminem "The Monster". W końcu moje obawy, że nie zdążę zniknęły. Wbiegłam do autobusu i stanęłam obierając się o kasownik. W końcu zatrzymałam się w Barnet.
Wyszłam z pojazdu, a na dworze już się ściemniało. Rozejrzałam się w poszukiwaniu Malika. Nagle poczułam dotyk na moim nadgarstku i mocne perfumy. Tak! To na pewno on.
- Hej - uśmiechnęłam się odwracając głowę.
- Cześć, ładnie wyglądasz - odparł, wkładając ręce do kieszeni od spodni.
Miał na sobie szarą bluzkę, tego samego koloru portki, czarną skórę i czarne buty. Nie zabrakło oczywiście bransoletki na nadgarstku.
- Przepraszam, że po ciebie nie przyjechałem, ale siostra zabrała mnie do sklepu, bo nie długo ma bal gimnazjalny - rzekł zmierzając już w kierunku wejścia.
- Rozumiem, z resztą moja matka nie puściłaby mnie - powiedziałam, odgarniając kosmyk włosów.
- Rose...a nieważne - zmieszał się, drapiąc po karku.
- No mów! - nakazałam z ciekawości.
- Fajnie, że się spotkaliśmy - wyszeptał speszony.
- Wiem, ale chodźmy już - odparłam, ciągnąc go za rękę.
Weszliśmy do środka, po czym ruszyliśmy w stronę kasy.
- Dwa bilety na "Non Stop" proszę - rzekł Zayn, wyciągając pieniądze.
Wyjęłam swoją kasę, ale on jak to na dżentelmena przystało zapłacił za mnie. Chciałam się zrewanżować z popcornem, ale on nawet nie pozwolił mi wyjąć portfela.
Weszliśmy do sali, mieliśmy najlepsze miejsca. Usiadłam wygodnie, a film się zaczął. Chrupałam popcorn. Oj coś czuję, że czeka mnie długie bieganie, żeby to spalić.
 Mniej więcej jakoś w połowie seansu Zayn objął mnie. Czyli stało się to, co dzieje się w każdym amerykańskim filmie.
Czułam się wtedy tak świetnie. Byliśmy blisko siebie.
Moje życie to mieszanina uczuć...Sama sobie z tym nie radzę. Wciąż czuje ból po Dylanie, zwłaszcza, że mnie zdradzał. Jednak przy Zaynie o tym zapominam i mogę być sobą.
Film się skończył. Wstałam z siedzenia, ruszyłam do wyjścia. Po drodze wyrzuciłam puste opakowanie po popcornie.
Wyszliśmy z kina, na dworze panowała ciemność. Pomijając światła z bilbordów,  szyldów i aut.
- Fajnie było, dzięki, że mnie zabrałeś - uśmiechnęłam się, zaciskając ręce w piąstki.
- To ja się cieszę - złapał mnie za nadgarstki. - Musimy to powtórzyć.
- Tak, może pójdziemy na kolację jutro po szkole? - odparłam nieśmiało.
- No jasne, a nie jest ci zimno? Masz moją kurtkę - powiedział, podając mi ją.
Od razu zrobiło mi się cieplej.
Nagle przybliżyliśmy się do siebie, dzieli nas tylko milimetry. Wiedziałam, że to się wydarzy. Nasze usta się zetknęły. Poczułam, jakby czas stanął w miejscu. Motylki w moim brzuchu szalały.
Oderwaliśmy się od siebie, to znaczy tylko usta.
- Zayn, nie zrań mnie - wyszeptałam lekko rozkojarzona.
- Nigdy tego nie zrobię - odparł i musnął moje wargi.
Malik złapał mnie za rękę, ruszyliśmy w stronę auta. Bałam się tego, ale stało się i już.
Usiadłam wygodnie, zapięłam pas. Ten dzień na pewno zapamiętam na dłużej.
W ciszy dojechaliśmy pod bramę do mojej dzielnicy.
- Dziękuje - wyszeptałam, przybliżając się do Zayna.
Pocałowałam go w policzek i wybiegłam z auta. Wciąż miałam na sobie jego kurtkę! Niestety, odjechał, więc oddam mu ją jutro. Weszłam do domu, w kuchni siedziała mama i stukała coś na tablecie.
- Cześć - wymamrotałam, wchodząc na górę.
Ona nie przejęła się tym, więc nawet nie zwróciła uwagi na to, że mam na sobie męską skórę.
Weszłam do łazienki, umyłam zęby. Zmyłam makijaż, a następnie weszłam pod prysznic. Gorąca woda spłukała ze mnie zapach jego perfum. Ubrałam się w piżamę, pobiegłam do swojego pokoju. Położyłam kurtkę na krzesło, wzięłam pamiętnik.
" Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie mogę go kochać, ale robię to. Czuje się tak prawdziwie z nim..."







niedziela, 23 lutego 2014

~.7.~

                                                                  *Rose*

Obudziłam się i spojrzałam na zegarek. 13:15.
Głowa mnie bolała, a ciało odmawiało posłuszeństwa. No tak, wczoraj za dużo wypiłam... A przecież cały ten weekend i kilka następnych muszę uczyć się do matury. W końcu to w poniedziałek za trzy tygodnie!
Wyjęłam z dziury w podłodze, w szafie (oh dużo tego jest) mój pamiętnik. Wróciłam do łóżka, sięgnęłam po długopis z mojej szafki nocnej i zaczęłam opisywać wczorajszy dzień. Wiedziałam, że dziś muszę porozmawiać z rodzicami, ale nie miałam odwagi.
Wygramoliłam się z ciepłej pościeli, wyciągnęłam z szafy luźne ubrania, a następnie powędrowałam do łazienki. Spięłam włosy w kitkę, umyłam zęby. Pomalowałam paznokcie, czekałam, aż wyschną, a w między czasie włączyłam muzykę z mojego ipoda. Gdy już moje ręce nie były uzależnione od mokrego lakieru - umyłam włosy.
Wysuszyłam je dokładnie i coś z nich stworzyłam. Opadały falami na moje plecy.
Następnie nałożyłam lekki makijaż, ubrałam się w granatowe dresy zwężane gumką, białą bluzkę z rękawami 3/4 i wielkim nadrukiem oraz szare buty.
Na razie w luźne ciuchy, może później się przebiorę, jeśli będę gdzieś wychodziła. Skropiłam ciało perfumami i zbiegłam na dół.
W kuchni ujrzałam mamę. Brązowe włosy do klatki piersiowej, jasno różowe usta oraz fryzura, jak zwykle w stylu gwiazd z Hollywood, profesjonalne upięcia. To właśnie moja rodzicielka. Przygotowywała coś do jedzenia, a przy stole siedział osiwiały tata w garniturze z papierami i tabletem w ręce.
- Hej - wyszeptałam nieśmiało, siadając obok.
- Rose, wyjaśnisz nam gdzie byłaś wczoraj w nocy? - wrzasnął po chwili ojciec.
- Na dyskotece z dziewczynami - odparłam nalewając sobie do szklanki soku pomarańczowego.
- To dlaczego nam nie powiedziałaś? - pytał tata, uderzając ręką w stół.
- Bo byście mnie nie puścili - rzekłam obojętnie, pijąc swój sok.
- Może więcej szacunku. To znaczy, że musiałaś wyjść bez pytania?!? - zbuntował się mój cudowny tata (sarkazm)
- Mam 19 lat, więc sama mogę decydować o sobie - powiedziałam dumnie.
- Ale jesteś jeszcze pod naszym dachem - wstał ojciec i wrzasnął najgłośniej, jak umie.
- To mogę się wyprowadzić, jak ci nie pasuje - odparłam bezczelnie, krzyżując ręce pod biustem.
- Uspokójcie się, Rose następnym razem po prostu nam powiedz - wtrąciła mama, która najwidoczniej miała dość naszych ciągłych kłótni.
- Dobrze - wymamrotałam.
- A teraz pójdziesz po zakupy spożywcze, bo Alice ma wolne. Weźmiesz Grace i pójdziesz z nią po prezent na urodziny koleżanki, kupicie też prezent na imieniny babci. Odbierzesz moją sukienkę z pralni - mówiła mama, dając mi jakąś kartkę.
Jak się okazało była na niej lista zakupów i adres pralni z deklaracją mamy, iż mogę odebrać jej szmatki.
Zrobiłam tylko wielkie oczy, schowałam papier do kieszeni oraz wzięłam swój talerz jajecznicy. Zjadłam ją czym prędzej i pognałam do góry. Wzięłam miętową, małą torebkę na pasku wrzuciłam do niej telefon, portfel, gumy, błyszczyk, kartkę, słuchawki, oyestercard do autobusu i mały flakonik perfum Beyonce.
Przebrałam się w koszulkę z Curt'em Cobainem, krótkie spodenki i czarne converse, po czym poszłam do pokoju siostry.
- Wstawaj, idziemy na zakupy - wrzasnęłam, otwierając drzwi.
Zbiegłam na dół, a Grace zaraz po mnie.
- Masz tu 100 funtów, załatw wszystko - mama podała mi pieniądze.
Schowałam to do portfela i wyszłam z domu. Grace szła tuż za mną.
- Musimy pojechać do spożywczaka, po prezent dla babci i twojej koleżanki oraz odebrać kieckę mamy z pralni - oznajmiłam jej, sprawdzając w telefonie adres tej pralni.
- Aha, a czemu my? - spytała obojętnie.
- Rodziców się pytaj - odparłam zwiedziona tym pomysłem, tak samo jak ona.
Szłyśmy chodnikiem do samego przystanku, nasz autobus akurat podjechał. Wsiadłyśmy do środka i wygodnie usadowiłyśmy nasze tyłki w fotelach.
- Najpierw do galerii, potem po zakupy i na koniec po sukienkę - zakomunikowałam, nie odwracając uwagi od telefonu.
- Spoko - odparła bez entuzjazmu, patrząc się w szybę.

Dojechałyśmy bez przeszkód, a następnie od razu skierowałyśmy się do wejścia.
Pognałyśmy do pierwszego lepszego sklepu z biżuterią po prezent dla babci. Grace wybrała ładne perły.
Jedno mamy z głowy, wrzuciłam prezent do swojej torebki i szukałam sklepu z gadżetami piłkarskimi czy coś podobnego. Po chwili stałam już przy kasie z butami do nogi, koszulką oraz piłką. To prezent dla koleżanki mojej siostry z treningów, one obie mają fobię na to wszystko.
Po zapłaceniu podałam Grace torbę.
- Chcesz zaszaleć? - zapytałam wesoło.
- Ja? zawsze - uśmiechnęła się zadziornie.
Powiedziałam jej, żeby wybrała sobie coś co tylko chce .Postawiła na nową koszulkę i spodenki. Następnie weszłyśmy do sklepu dla mnie. Przebierałam się z tysiąc razy, a Grace oceniała.W końcu wybrałam białą koszulę.
Weszłyśmy do Tesco, Grace wzięła wózek. Spojrzałam na listę, znajdowało się na niej: pudełko jajek, chleb, bułki, soki, ser, mleko, makaron, ogórek, płatki, zmywacz, płyn do naczyń, kalarepa.
Najpierw pognałyśmy po jajka, ser i mleko. Siostra wrzuciła produkty do koszyka, a ja wypatrzyłam soki. Wybrałam jeden pomarańczowy, drugi jabłkowy, a trzeci winogronowy.
Gdy Grace wybierała płatki ja bezsensownie chodziłam po dziale z nadzieją, że znajdę coś, co wpadnie mi w oko. Ahh przypomniało mi się jak z Dylanem byliśmy właśnie w Tesco i ...nieważne. Nagle poczułam mocne zderzenie. Okazało się, że to Niall.
- Hej, co tam? - rzekłam, otrzepując się.
- Nic,zakupy robię na rodzinny obiad - odparł, pokazując na pełny koszyk.
- Ja też, przepraszam, że pytam, ale ty jesteś z Mayą? - powiedziałam dosyć niepewnie.
- Spoko, tak jesteśmy razem od urodzin Annie - oznajmił z lekkim uśmiechem.
- No wreszcie, ona ciągle gadała o tym, jak jej się podobasz - uśmiechnęłam się.
- Dobra, lecę. Pa - przytulił mnie, po czym ruszył w innym kierunku.
Horan oddalił się, a ja wróciłam do Grace.
- Jeszcze nie wybrałaś? - wymamrotałam zażenowana, widząc jak stoi z kilkoma opakowaniami w rękach.
- Nie wiem, czy lepsze będą kółeczka, czy może te czekoladowe - powiedziała patrząc na opakowania.
- Co za różnica, weź kółka - wzięłam opakowanie i wrzuciłam je do koszyka.

Gdy weszłyśmy do domu okazało się,  że nie ma nikogo. Postawiłam zakupy w kuchni, a sukienkę na krzesło i rozejrzałam się. Trudno...
Rozpakowałam wszystko, prezent dla babci położyłam na stole w jadalni, a następnie pobiegłam do siebie. Rzuciłam się na łóżko, moje ciało było tak zmęczone, że nie miałam na nic ochoty. Na szczęście obiad jadłam w mieście, więc nie muszę schodzić na dół. Włączyłam muzykę, otworzyłam okno i leżałam tak przez 15 minut. W końcu wstałam ociągając się i podeszłam do biurka. Nuda mnie zabijała! Weszłam na facebooka, akurat dostępna była Maggie.
" Hej, widziałam twoje foty z Grace^^ "
" Taa, rodzice wymyślili nam plan na cały dzień -.- "
" Ja jestem z Colinem w domu, rodzice gdzieś poszli "
" Dawaj zrobimy konwersację ze wszystkimi :P "
" Ok ;) "
Wzięłam telefon i napisałam do Annie, potem do Maya'i, Nialla, Louisa, Harrego.
W końcu w składzie bez Zayna zaczęliśmy pisać na fejsie o dosłownie wszystkim, aż do momentu przyjścia moim rodziców. Zbiegłam na dół i zobaczyłam jakieś walizki.
- Tata leci do Japonii na 5 dni - oznajmiła mama.
- Pa - przytuliłam obojętnie ojca.
- Pa - wyszeptał biorąc walizkę i wychodząc.
Tak właśnie wyglądają nasze pożegnania: bez uczucia, byle jakie i nudne. Nie mam żalu, bo nie jestem blisko, ani z mamą ani tatą. Oboje są zapracowani, zamyśleni lub czasem też nieobecni. Tata jest właścicielem jakiejś wielkiej między narodowej firmy, mama była modelką ,a obecnie jest dyrektorką firmy z kosmetykami drogimi, jak cholera. Częto wyjeżdżają, siedzą na spotkaniach.
Wzięłam jakiś jogurt z lodówki. Wróciłam do swojego pokoju, ponownie zaczęłam rozmawiać z przyjaciółmi i słuchać muzyki. W końcu wybiła 12:30 pm. Połowa poszła, więc zostałam tylko ja, Annie i Louis.
" Ty masz jutro tę sesję? "
" Tak!!! "
" Mi się to nie podoba..."
" Oj kochanie rozmawialiśmy o tym -.- "
" Dobra, ja kończę "
Wyłączyłam komputer, wzięłam piżamę i poczłapałam do łazienki. Spięłam włosy, umyłam zęby, a następnie weszłam pod prysznic. Gorące kropelki ocieplały moje zmęczone ciało. Wytarłam się ręcznikiem, włożyłam piżamę i wyszłam. W korytarzu usłyszałam cichutkie kroki.Obejrzałam się, ale niczego nie zauważyłam.
Poszłam do swojego pokoju, położyłam się i wyciągnęłam pamiętnik. Opisałam dzisiejszy dzień, wkleiłam paragony. Wzięłam telefon, włączyłam bloga, którego prowadzi moja kuzynka i przeczytałam ostatnią notkę. Później jedynie położyłam się próbując zasnąć.

__________________________________________________________________________
Jak wam się podoba rozdział??? wiem, 
że trochę krótki, ale jakoś tak wyszło. Jeśli zauważyliście to pozmieniałam trochę opisy i dodałam więcej bohaterów. Błagam was komentujcie, bo się potnę masłem xD I jeśli znacie kogoś, kto wykona dla mnie nagłówek to piszcie, jak najszybciej :*



piątek, 14 lutego 2014

~.6.~

*Zayn*


Obudził mnie, jak zwykle Ratish, wygramoliłem się z łóżka. Wybrałem ubrania z szafy, w której po ostatnich zakupach pojawiło się co nie co, pognałem do łazienki. Wyszorowałem zęby, ubrałem się w ciemno beżowe spodnie, czarny podkoszulek, bluzę w tym samym kolorze oraz czarną czapkę, lekko przeczesałem włosy.
Po wszystkim udałem się do kuchni, gdzie siedziała Waliyha.
- Hej, ty masz nie długo studniówkę, prawda? - odparła, jedząc swoją kanapkę z serem.
- Tak, po egzaminach - oznajmiłem, siadając obok niej.
- Kiedy one są? - zapytała radośnie, sprzątając po sobie.
- Za dwa tygodnie - rzekłem obojętnie, zabierając się za swoje jedzenie.
- To pójdziemy kupić garnitur! - klasnęła w dłonie z podekscytowaną miną. - Ale masz się uczyć! Skoro mamy tu zostać, to musisz dostać się na dobre studia - powiedziała następnie, wstając od stołu.
- Dobra, poradzę sobie. Ty się lepiej ucz do jutrzejszego testu z historii - uśmiechnąłem się szyderczo, trafiając w jej czuły punkt. Wal nienawidzi tego przedmiotu.
Odłożyłem na szafkę talerz po jedzeniu, wziąłem plecak i klucze.
Zbiegłem na dół, wsiadłem do auta. Odpaliłem silnik i ruszyłem. O wiele lepiej jeździ się takim samochodem, niż autobusem.
Przypomniało mi się, co zaszło wczoraj z Rose...Pewnie teraz przyjdzie z zupełnie innym humorem. Nie będzie tryskała energią, jak to zwykła robić.
Zatrzymałem się pod szkołą,wysiadłem i zamknąłem auto.
Nagle ujrzałem dziewczyną wyglądającą dość znajomo, ale ja jestem głupi... To Rose, tylko miała na sobie coś zupełnie innego, niż zwykle. Jakoś nie pasowały jej różowe baleriny i para workowatych jeansów.
- Hej - przywitałem się niepewnie.
- Rodzice mi nie uwierzyli, dlatego codziennie odwozi mnie asystentka mamy i sprawdza, czy się nie przebrałam z tego - oznajmiła zażenowana, było mi jej tak cholernie żal.
- Przestań, ładnie wyglądasz - zażartowałem, drapiąc się po karku.
- Można się zbełtać... - wyszeptała. - Ale mam coś na przebranie, nie pokaże się tak.
- Chodź, mam pomysł - odparłem, ściągając swoją bluzę.
Okryłem nią dziewczynę i przeszliśmy do szkoły pod damską toaletę.
- Dzięki - uśmiechnęła się, po czym pobiegła do środka.
Czekałem na nią, aż przyszła Lily. To nawet miła dziewczyna, fajnie mi się z nią rozmawia, ale do Rose dużo jej brakuje.
- Cześć - rzekła radośnie, łapiąc za rączkę swojej torby.
- Hej, co tam? - odparłem, przeczesując ręką swoje włosy.
- Dobrze, teraz biologia, tak? - powiedziała, podtrzymując się ręką.
- Tak, a nie długo matura, muszę się pouczyć - wymamrotałem narzekającym tonem.
- Mogę ci pomóc z czymś, jeśli chcesz - przygryzła wargę, poprawiając torbę.
W tym momencie wyszła zajebiście ubrana Rose, czarne jeansy seksownie opinały jej tyłek. Szara, za duża koszula dodawała jej pazura, a czarne botki z ćwiekami wyglądały bosko na jej stopach.
- Dziękuje ci, jesteś najlepszy - wyszeptała mi do ucha podczas słodkiego przytulania.
Następnie pobiegła do Maggie, a ja zostałem z Lily, która wyglądała jakby się miała zaraz rozpłakać.
Na szczęście zadzwonił dzwonek i ruszyłem pod salę. Gdy przyszedł nauczyciel klasa weszła do środka. Była to pracownia do biologi, więc taki też miała wystrój.
Zobaczyłem pierwsze wolne miejsce, zająłem je.Okazało się, że zawsze obok siedzi Rose. Byłem szczęśliwy, że będę z nią na prawie każdej lekcji.
- Dziś zbadacie, co stanie się z skórą żaby, gdy dacie na nią kapkę wielu płynów, które stoją na biurkach. Załóżcie ochronne ubrania - odparł nauczyciel, chodząc po klasie.
- Ohyda! - pisnęła moja towarzyszka. - Nie dotknę tego.
- To masz - powiedziałem, po czym śmiejąc się podłożyłem jej pod nos tackę z nieżywą żabą.
- Aaaaa hahahah zabierz to, no Zayn! Zabierz to hahahhaha - śmiała się, odpychając mnie.
- Nie bawcie się tym! - wrzasnął zdenerwowany nauczyciel.
- Dobra, zajmijmy się "doświadczeniem" - prychnęła pod nosem, zabierając się pracę.
Lekcja minęła dość szybko, bo dużo się śmialiśmy i nie patrzyliśmy na czas. Wiem, że robię świństwo nie mówiąc jej, kim na prawdę jestem, ale nie mogę inaczej. Jak się dowie, to wszystko się popsuje. Kiedyś może wyznam Rose to, że jestem, a raczej byłem księciem Indii. Ale jeszcze nie czas.
Zadzwonił dzwonek, wszyscy wybiegli z klasy.
Podeszła do mnie Lily.
- Co robisz dziś po szkole? - zapytała, opierając się o stolik.
- Muszę pozałatwiać kilka spraw, a potem jestem wolny - rzekłem, pakując swoje rzeczy.
- To może pójdziemy do jakiejś kawiarni, czy coś? - speszyła się lekko.
- Dobra, to o 5 pm.  Wyślę ci adres - odparłem, wychodząc z pomieszczenia.
Podszedłem do swojej szafki, otworzyłem ją. Co prawda nie jest tak urządzona jak innych, ale powoli coś w niej się zmieniało. Jest kilka książek, zdjęcie piłkarzy.
Włożyłem wszystko, co nie będzie mi na razie potrzebne i zobaczyłem Annie czekającą, aż skończę.
- Coś się stało? - zapytałem, zamykając szafkę.
- Musimy pogadać - rzekła poważnym tonem.
- Dobra, o czym? - powiedziałem, idąc z nią po korytarzu.
- O Rose - wyszeptała odważnie. - Pewnie już znasz sprawę z Dylanem.
- Znam, ale co ja mam do tego? - dopytywałem z ciekawości.
- Widać, że zaprzyjaźniliście się i ona będąc z tobą o tym zapomina. Nie długo Dylan ma pojawić się w szkole, a za to ty masz nie dopuścić, by Rose go zobaczyła - oznajmiła poważnie, ściszając ton głosu.
- Dobrze, ale nie obiecuje, że mi się uda - nie byłem przekonany do tego pomysłu, ale musiałem zrobić wszystko, by uchronić Rosie.
- Dzięki, pamiętaj - ona nie może go zobaczyć! Dobra to chodźmy na lekcję - uśmiechnęła się pod koniec zdania.
Ruszyliśmy w stronę klasy pani Tompson, rozmawiając o przeróżnych sprawach. Zobaczyłem Lily, była jakaś poddenerwowana. Nie zwróciłem na nią większej uwagi, bo sprawa chyba mnie nie dotyczyła. Poczłapałem w kierunku męskiej toalety. Otworzyłem drzwi, sprawdziłem czy nikogo nie ma i wyciągnąłem telefon. Wybrałem numer Waliyhy.
- Masz chwilkę?
- Jasne, co jest?
- Musimy sprawdzać, czy nas tu nie szukają. Poza tym nie rozmawiaj z nikim, o tym skąd pochodzisz. Widziałem już spojrzenia ludzi.
- Dobra, ale dzwonisz teraz koniecznie, żeby mi o tym powiedzieć?
- No nie, dobra pogadamy w domu. Pa
- Zayn mów, co się stało natychmiast!
- Dzwonek, pa.
Na szczęście udało mi się uniknąć powiedzenia Wal o moim problemie.
Ty się na razie też o nim nie dowiesz!
Wszedłem do sali tak samo, jak reszta klasy, zająłem pierwsze lepsze miejsce. Przysiadł się do mnie Harry.
- Więc podoba ci się Rose? - zapytał, wykładając zeszyty.
- Nie, kto ci tak nagadał? - odparłem, rumieniąc się.
- Dużo osób gada, że ty ją podrywasz, a ona ciebie - rzekł wesoło z wielkim bananem na twarzy.
- Wcale nie, lubimy się tylko. A ty przestań się tak szczerzyć! - próbowałem stłumić swoje emocje, ale byłem cały czerwony.
- Hahahah, dobra dobra - perfidnie się ze mnie wyśmiewał.

****

Po szkole, gdy wychodziłem zaczepił mnie Niall. Był lekko zdyszany, czyli biegł.
- Ej Zayn! Idziesz z nami do klubu? - wrzasnął Horan, po czym podbiegł do mnie.
- No dobra, a której i gdzie? - wymamrotałem, miałem ochotę się gdzieś rozluźnić.
- Wyślę ci adres, na 20:00 - oznajmił radośnie, a następnie przeczesał ręką włosy.
Pożegnałem się i ruszyłem w stronę mojego nowego auta. Fakt, że sprawiłem sobie nowego iphone 5 przekonuje mnie do dawania ludziom mojego numeru, a więc ma go i Niall.
Wyjąłem kluczyki z kieszeni, otworzyłem samochód i wrzuciłem do środka plecak. Usiadłem wygodnie. Tak naprawdę to nigdy wcześniej nie jeździłem sam! To dziwne...Zawsze obok mnie siedział Ratish.

*Rose*


Gdy wróciłam do domu, nie zastałam nikogo. Rodzice, jak zwykle w pracy, Grace jeszcze w szkole. Pobiegłam na górę, otworzyłam drzwi od mojego pokoju i rzuciłam nowy torbę na podłogę pod ścianą. Wyjęłam z niej ubrania zmienne, włożyłam je do szafki, bo może jeszcze się przydadzą.
Dziś wieczorem miałam iść do klubu z dziewczynami, ale wątpię, że to się uda. Do tego mój telefon leży wyłączony w sejfie rodziców. Rozmyślałam, co by tu zrobić, ale nic nie przychodziło mi do głowy. W końcu zdecydowałam się coś narysować. Wyjęłam zeszyt, ołówek i wygodnie usiadłam przy biurku. Nanosiłam coraz to nowe kreski, linie.
W końcu wyszła mi dziewczyna, odzwierciedlała mnie. Zagubioną, nieszczęśliwą nastolatkę. Była naga, ale zasłaniała się rękoma.
Usłyszałam dźwięk dzwoniącego telefonu domowego. Zbiegłam na dół i odebrałam go.
- Halo
- Rose, wiem, że masz kiepską sytuację z rodzicami, ale idziesz na tę imprezę?
- Maya przyjedźcie po mnie.
- Dobra, ale jak ty to...
- Po prostu bądźcie.
Odłożyłam telefon na miejsce, spojrzałam na zegarek, który wskazywał 7:15 pm.
Pobiegłam na górę, wyjęłam z szafy najlepsze ubrania, jakie znalazłam i przebrałam się w nie. Kremowa sukienka w paski, koszula związana w pasie i miętowe lity świetne komponowały się z turkusowo-brązową torebką na złotym pasku.
Zrobiłam wyraźniejszy makijaż, a włosy spięłam małym warkoczykiem wokół głowy. Psiknęłam się perfumami Beyonce "Pulse Nyc"
Wiem, że będę miała kłopoty, ale mam 19 lat i rodzice nie decydują już moim życiem!
Wrzuciłam do torebki telefon, portfel, chusteczki oraz klucze. Zbiegłam na dół, zadzwonił dzwonek z portierni.
Odebrałam i potwierdziłam, że moje przyjaciółki mogą wjechać na teren dzielnicy.
To chore! Muszę potwierdzać takie rzeczy...no, ale jak się ma rodziców, którzy wolą wydać na dom w takim miejscu, niż na spędzenie czasu z córkami to już trudno...
Wyszłam z domu, zamykając drzwi, po czym wsiadłam do auta.
- Hej, jak ty to zrobiłaś? - rzekła Annie, ubrana w żółtą spódniczkę z niebieskim paskiem oraz jeansową kamizelkę.
- Rodzice nie wiedzą - wymamrotałam, przygryzając wargę.
- Powinnaś im powiedzieć - przekonywała spokojnie Maya.
- Nie i dość gadania na ten temat - postanowiłam stanowczo.
- Muszę wam o czymś powiedzieć! Za dwa dni mam sesję dla kosmetyków Loreal - odparła rozemocjowana Annie, machając rękami.
- Serio? To super - uśmiechnęła się Maggie.
- Tak, będę twarzą ich nowej szminki - oznajmiła, poprawiając włosy w lusterku.
- Ty wybierasz modę, a ja nie mam pojęcia jakie studia iść - bąknęła zasmucona Magg's.
- A co cię najbardziej interesuje? - spytała pomocna Maya.
- Sama nie wiem.
Taksówka zatrzymała się pod klubem, wszystkie wysiadłyśmy. Złożyłyśmy się, by zapłacić i ruszyłyśmy do środka. Tam huczało od głośnej muzyki, tłumy ludzi przedzierały się z jednej strony na drugą. Dym od papierosów unosił się w powietrzu, a zapach rozlanej tequlii od samego początku dawał się we w znaki.
Podeszłyśmy do baru i drinki poszły w ruch. Już po 30 minutach wypiłam 3. Nagle poczułam brzęczenie w torebce. Jak się okazało dzwonił mój telefon. Niestety, to Dylan...
Ja tylko udaję, że nic się nie wydarzyło. Przeżyłam tę sytuację bardziej, niż by się wydawało. Moje serce krzyczało, ryczało po takim dupku...
Przewróciłam oczami, wyłączyłam i schowałam telefon.
Dopiłam drinka, poszłam na parkiet do dziewczyn. Tańczyłyśmy kilka piosenek, a wokół nas wódka polewała się litrami oraz wyginały się striptizerki. Wiem, że jeszcze chodzę do liceum, ale w końcu już wolno mi robić takie rzeczy.
Ta impreza trwała do około 00:15 am.
Później zapakowałyśmy się do taksówki, która poodwoziła nas do domów. Mnie jako drugą.
Wyjęłam kluczyki z torebki, otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Było ciemno, świeciły się lampki z godziną np. od mikrofali.
Zdjęłam buty, pobiegłam na górę. Weszłam do łazienki, rozebrałam się, a następnie weszłam pod prysznic. Gorąca woda zmyła ze mnie smród alkoholu. Co prawda byłam pijana, więc nie funkcjonowałam dobrze. Kilka razy się przewróciłam lub coś upuściłam.
Ubrałam się w piżamę, umyłam zęby i po cichutku poczłapałam do siebie. Odpuściłam sobie pisanie dziś pamiętnika, bo raczej nic mądrego nie wyskrobie po pijaku. Postanowiłam, że zrobię to rano. Próbowałam zasnąć, ale zaczęła boleć mnie głowa. W końcu chyba mi się to udało.

2 kom.=next

środa, 5 lutego 2014

Zwiastun

Hej :) dziś mam dla was zwiastun. Mi się bardzo podoba, a wam? Wykonała go Hariet Styles z zwiastuny-na-blog.blogspot.com .
A i jest w nim Kendall Jenner jako Rose,ale to dlatego, że musiałam wybrać gify z jakąś gwiazdą. Chyba, że chcecie, abym zmieniła wszystkich (oprócz 1D)  na sławne osoby ?? to jak? głosujcie w ankiecie po prawej stronie.
No i na koniec mam pytanie: Znacie kogoś, kto zrobi mi nagłówek na tego bloga??

niedziela, 2 lutego 2014

~.5.~

Dziś obudziła mnie piosenka Miley Cyrus "When i look at you ". Wyłączyłam ją i wygramoliłam się z łóżka. Podeszłam do szafy, wyjęłam ubrania.
Przypomniała mi się wczorajsza noc, taniec z Zaynem. Wiem, że znamy się dopiero dwa dni, ale lubię go, jak dobrego kumpla. Ale nic więcej! Nie myśl sobie!
Wzięłam wszystko, co mi potrzebne i ruszyłam do łazienki. Umyłam zęby, rozczesałam włosy, zrobiłam lekki makijaż. Następnie ubrałam się w czarne rurki, bluzkę z sercem o tym samym kolorze, conversy i czapkę. Do tego dobrałam kolczyki - krzyże, bransoletkę z kolcami i zegarek.
Nagle dostałam sms od Annie.
" Kiedy będziesz z szkole?? "
" 15 minut "
'' Czekamy xx. "
Zawsze Annie przychodzi na ostatnią chwilę ,a teraz jest szybciej ode mnie? Coś tu nie gra!
Psiknęłam się perfumami Rihanny "Nude" i pobiegłam do pokoju po torbę. Wzięłam ją, zbiegłam na dół i usiadłam przy stole.
- Gdzie wczoraj byłaś? - zapytała oschle mama.
- Ze mną, jak obiecała - wtrąciła Grace, biorąc łyk soku.
- Właśnie - skłamałam bez żadnych skrupułów.
- Dobrze, jedz i idź do szkoły - rzekł zaczytany w papierach tata.
- Co to ma być przesłuchanie? Myślałam, że mi ufacie - powiedziałam biorąc kanapkę i wstając.
Wyszłam z domu, zobaczyłam Zayna w jakimś białym bmw. Dziwne, wczoraj nie miał nawet byle jakiego rzęcha.
- Co ty tu robisz? - zapytałam, wsiadając do środka.
- Przyjechałem po Ciebie - uśmiechnął się.
-Moje rodzice nie mogą nas zobaczyć,jedź-powiedziałam wsiadając.
Zayn jak zwykle ubrany był w stylu szanującego się bad boya. Biały t-shit, na to jeansowa kamizelka. Czarne chinosy i identyczna czapka, jak moja. Lubię to...
- Spoko, a Rose... - dukał nerwowo.
- Tak? - odparłam, patrząc na niego.
- Nie długo matura i...na jakie studia idziesz? - rzekł dosyć nieśmiało.
- Nie wiem jeszcze, muszę szybko podjąć decyzję. Najprawdopodobniej na prawo, tak jak chcą moi rodzice  - powiedziałam obojętnie.
Tak w ciszy dojechaliśmy do szkoły. Wysiadłam ostrożnie i podbiegłam do wystrojonej Annie.
- Wasz taniec!!! Cała szkoła gada - podekscytowana złapała mnie za ramiona.
- I ty masz 20 lat...No i co? - zaśmiałam się.
 - Rose!! - krzyknęła Lily, biegnąc z moją stronę.
Lily to rudowłosa 19 latka z mojej klasy. Jest zabawna i interesuje się piercingiem.
- Co jest? - zapytałam, gdy stanęła tuż przy mnie.
- Możemy pogadać? - rzekła trochę ciszej, jakby przejęta.
- Jasne - odparłam zdziwiona.
- Powiedz mi, ale szczerze. Łączy Cię coś z Zaynem? - wyszeptała z nadzieją w oczach.
- Jesteśmy przyjaciółmi, ale na razie też go za bardzo nie znam - oznajmiłam.
 - Mogę do niego zagadać, czy się wkurzysz? - zapytała nieśmiało.
- Idź! Ja nie ma nic przeciwko - uśmiechnęłam się, pchając ją w stronę Mulata.
"Ruda" poleciała do Malika, a ja oparłam się o murek.
- Serio Rose? Nie jesteś zazdrosna? - spytała zdziwiona Maya.
- Nie mam o co, Zayn to mój kolega - zaprzeczyłam.
Zadzwonił dzwonek i wszyscy pobiegli pod salę. Przyszedł nauczyciel od fizyki, weszliśmy do klasy. Lily usiadła z Zaynem! Ja jak zwykle z Maggie. Podczas lekcji pisałam z nią na kartce. Wszyscy ciągle pytają o ten taniec...męczy mnie to, ale pociesza, że widział to Dylan.

***

Na przerwie obiadowej na dworze usiadłam z Maggie, Harrym, Niallem, Annie i Mayą. Oczywiście podali nam coś, co wyglądało jakby było przeżute, ale to inna sprawa.
- A więc Rose, co dziś robisz? - zapytała Maggie, przeżuwając swoją porcję.
- Pewnie nic, może będę się przygotowywać do matury - odparłam, szperając w swoim telefonie.
- Ok, a pójdziesz z nami jutro, czyli w piątek do klubu? - spytał nagle Niall.
- Spoko, o ile rodzice wiesz... - rzekłam, przewracając oczami.
Po obiedzie przyszedł czas iść do domu. Poprosiłam Maggie i Harrego, żeby mnie podwieźli.
Nie rozmawiałam z nimi podczas jazdy, szybko wysiadłam i pobiegłam do domu.

Weszłam do swojego pokoju, włączyłam komputer. Wystukałam w youtube "Rihanna Right Now", puściłam muzykę i wyjęłam z szafki zeszyt .Nikt nie wie, że lubię rysować. Dlatego trzymam to w tajemnicy, a przybory ukrywam w miejscach specjalnie ukrytych.
Wzięłam ołówek - zaczęłam.
Uwielbiam rysować Rihannę. Może za bardzo tym żyję, ale lubię ją szkicować, a potem dopracowywać. Mam wiele prac, ale nikt ich nie widział. Nawet Magg's.
Chcę iść na studia artystyczne, ale rodzice mi nie pozwolą. Według nich powinnam być prawnikiem, lekarzem lub kimś, kto będzie dużo zarabiał i przyniesie dumę dla nich.
Usłyszałam trzaśnięcie drzwi. Schowałam obrazek z Rih, włączyłam Facebooka i udawałam, że to robiłam przez około 4 godziny.
Spojrzałam na zegarek, który wskazywał 6:55 pm.
- Dziewczynki zejdźcie na dół! - krzyknął tata.
Jak mi nakazano zbiegłam do salonu.
- Wychodzimy za 15 minut na kolację z nowym klientem taty, ubierzcie się ładnie - odparła mama.
- Ja nie idę! - zaprotestowałam.
- Idziesz, do tego ja już kupiłam Ci ubrania. Ty masz same okropne - powiedziała stanowczo mama.
Zatargała mnie na górę, a za nią szła jakaś kobieta. Kazała mi się przebrać. Gdy zobaczyłam to ohydne coś myślałam, że padnę trupem. Biała sukienka z kolorowymi paskami, pasek z różyczkami i malutkie obcasiki.
Zestaw nie jest okropny, ale totalnie nie w moim stylu. Niestety nie miałam wyboru.
Ubrałam się, usiadłam na krześle, a ta kobieta, która szła za nami szybko mnie uczesała. Wyglądałam, jak urwana z innej epoki, ale ja tak tego nie zostawię.
Zepsuję to spotkanie, będę pyskować i wybrzydzać. Oni nie pozwolili mi iść na imprezę do Annie (uciekłam, ale to nieważne ) , nie mają dla mnie czasu, co już za bardzo mnie nie obchodzi.
Do torebki wrzuciłam telefon, ipoda, portfel, słuchawki, gumy, perfumy Beyonce "Heat" - tylko te się w niej zmieściły. Zbiegłam na dół i zobaczyłam Grace. Nie wyglądała lepiej ode mnie. Miała na sobie różową sukienkę do kolan, biały sweter, czarne balerinki i spinki z kucykami we włosach.
- Na co nam ten obleśny strój? - burknęłam niezadowolona.
- Po pierwsze nie jest obleśny, a po drugie macie wyglądać dobrze na tym spotkaniu, a nie jak z wiochy - powiedziała mama, malująca usta czerwoną jak krew szminką.
Zapakowaliśmy się wszyscy do auta. Wyciągnęłam ipoda, weszłam na vibera. Grace napisała:

G: Czuję się, jak pusta lalka -.-

R: Nie ty jedna xD

G: Musimy zrobić rozróbę na tej kolacji :D

R: Mam już pomysły ;)

G: Oo jakie? ;D

R: Gdy wejdziemy burknij do tego starca. Potem będę Ci wszystko pisać, trzymaj ipoda w ręce.

G: Ok :) A z kim to wgl. spotkanie jest?

R: Jakimś klientem taty z Japonii, on będzie z rodziną, więc my też musimy tam być :(
O to właśnie chodziło, by udawać szczęśliwą i kochającą się rodzinkę, bez żadnych problemów czy też innych złych nawyków, rzeczy.
- Dziewczynki wysiadamy - oznajmiła mama, otwierając drzwi.
Ona zawsze musi wyglądać, jak milion funtów, sukienka i torebka od drogich projektantów. Biżuteria z szlachetnymi kamieniami, czerwone usta. Fryzura jak gwiazdy np. na Grammy, pazury długie i pomalowane na taki sam kolor, jak jej buty z najdroższych sklepów. OHYDA!!
Zatrzymaliśmy się pod "Umu" - jedną z najdroższych restauracji japońskich na świecie.
Wysiadłam, razem z rodzicami i Grace weszliśmy do środka. Podeszliśmy do stolika, przy którym siedział człowiek wyglądający na bogacza.
- Witaj, witaj - powiedział dość dobrą brytyjszczyzną.
- Witaj Kashiro, a to pewnie Twoja żona i dzieci - odparł tata, ściskając rękę towarzysza.
- Tak, to Akiri moja żona, Narhee córka oraz syn Sahiroto - przedstawiał po kolei.
Miałam ochotę parsknąć śmiechem. To najgłupsze imiona na świecie, a żonka i dzieci brzydkie jak potwory.
- Moja żona Christine, córki Grace i Rose - rzekł tata ze sztucznym uśmiechem na twarzy.
Mrugnęłam do siostry na znak, że czas zacząć wszystko psuć.
- Siemka, jestem Grace, a Ty ten japoniec prawda? - powiedziała chamsko Grace.
- Grace! - szturchnęła ją mama.
- Przepraszam za nią - wyszeptał zawstydzony tata.
Usiedliśmy przy stole, mnie oczywiście posadzono obok syna tego klienta. O Zgrozo!!!
- Rose, ty nie długo maturę piszesz prawda? - zapytał wesoły Kashiro.
- To moja sprawa, a nie pana - burknęłam patrząc na mojego ipoda, którego trzymałam pod stołem.
- Rose! - skarcił mnie tata.
- A masz już sukienkę na studniówkę? - zapytała Narhee.
- Co cię to obchodzi? Zajmij się swoją kiecką - wymamrotałam, przewracając oczami.
- Rose! Jak ty się zachowujesz? - oburzyła się matka. - Przepraszam bardzo.
- Ona ma racje, co ich obchodzi to jaką Rose ubierze sukienkę? - wtrąciła Grace, dokładnie jak jej pisałam.
Ciągle pisałyśmy co robić, by ich wszystkich zdenerwować.
- Grace, nie zaczynaj! - nakazał tata.
Nagle zobaczyłam coś strasznego! Zayn siedział przy stoliku nie daleko naszego z jakąś nastolatką, mężczyzną i kobietą. Pewnie jego rodzicami i siostrą.
On nie może mnie tak zobaczyć!
- Pójdę do toalety - uśmiechnęłam się sztucznie.
Czym prędzej pobiegłam tam, gdzie oznajmiłam im wszystkim. Wyjęłam telefon i napisałam do Grace.

R: Widzisz takiego chłopaka z czarnymi włosami, siedzi przy stoliku z nastolatką, kobietą i mężczyzną?

G: Tak, a co?

R: To właśnie Zayn, o którym ci mówiłam. On nie może mnie tu zobaczyć!

G: Rozumiem, ale co mam zrobić?

R: Napisz, jak wyjdzie.

G: No tak, ale nie wiemy kiedy wyjdą, a w końcu sie wszyscy skapną, że za długo siedzisz w łazience.

R: Kurde, co robimy?

G: Ej ładny ten Zayn ;)

R: Grace skup się!! Poza tym to tylko mój kolega!

G: Hahah, dobra to powiem, że zadzwoniła do Ciebie koleżanka po lekcje ;)

R: Ok.

Schowałam telefon. Poczułam czyjeś łapska na moich biodrach, odwróciłam się i zobaczyłam tego syna klienta taty!
- Mój ojciec nie podejmie współpracy z firmą Twojego taty po tych waszych wyskokach, ale mogę go namówić - szeptał mi do ucha.
- Co? - zapytałam zdziwiona.
- Szybko, nie skapną się - mówił, łapiąc mnie za biodra.
- Spadaj! - odepchnęłam go.
- Nic złego się nie stanie, a Twój tatuś zarobi miliony od mojego ojca - przekonywał, błądząc rękami po moim ciele.
- Za nic w świecie! Zostaw mnie zboku! - krzyczałam, wyrywając się.
- Zamknij się, chcesz mieć kasę? To rozbieraj się! - powiedział lekko zły.
- Odpierdol się ode mnie!  - szarpałam się z nim.
- Zostaw ją! - usłyszałam znajomy głos.
To był Zayn!
- A to kto? Kelnerek? - zaśmiał się szyderczo.
- Nie! jej chłopak, który zaraz ci przyłoży - rzekł groźnie Malik.
Zdziwiło mnie to, że nazwał się moim chłopakiem, ale podziałało.
- Ty masz nikomu nie mówić co tu się wydarzyło, a ty kochasiu - ja tego tak nie zostawię! - wrzasnął, po czym odszedł.
- Już wszystko ok - zapewnił Zayn, łapiąc mnie za nadgarstki.
- Dziękuje, ten kretyn to syn klienta mojego taty - odparłam, krzywiąc się.
- Twój tata ma kontakty z innymi krajami? - zapytał zdziwiony.
- Tak, wiem, że ma z Japonią, Chinami, Francją, Stanami i Indiami, ale jest tego więcej -powiedziałam, wywołując dziwne spojrzenie Malika.
- Aha, musisz mu powiedzieć co ten dupek zrobił - rzekł, patrząc na mnie.
- Dobra, ale czemu powiedziałeś mu, że jesteś moim chłopakiem? - zapytałam zarumieniona.
- Bo podziałało, zawsze działa. Przynajmniej w filmach - uśmiechnął się.
Jego uśmiech jest taki uwodzicielski...oczy przymrużone patrzą na mnie, jak anielskie. Wargę przygryza po wielu zdaniach takiego typu. Ahh...Nie!!!!
- Muszę już iść - oznajmiłam speszona.
Wyszłam z łazienki i wróciłam do stolika.
- Wychodzę! Ten zboczeniec powiedział, że jak się z nim...ah... to każe ojcu przyjąć Twoją ofertę -odparłam rozwścieczona.
- Rose, jak śmiesz!! Co ty opowiadasz?!? Już dość wszystko zniszczyłaś!! - wrzasnął ojciec.
- Ona kłamie, nie śmiałbym czegoś takiego zrobić - kłamał z premedytacją Sahiroto.
- George dość mam tego, nie podpiszemy umowy. Twoje córki potrzebują lekcji wychowania! dość, dość. Wychodzimy!! - zdenerwował się Kashiro.
Japończycy wyszli z trzaśnięciem drzwiami. Wiedziałam, że będę miała kłopoty. I to ogromne...żegnaj ipodzie, telefonie, tablecie, laptopy i komputerze.  No i wszystko inne, co lubię.
Szybko wybiegliśmy z restauracji i...
- Rose do cholery jasnej!! Co to miało być?!? Jak możesz?? Twój tata ciężko pracuje, a ty niszczysz mu to wszystko! Jesteś okropna, z resztą ty Grace nie lepsza...Zachowujecie się, jak rozwydrzone gwiazdeczki. Od jutra, nie ma telefonu, tabletów, laptopów i innych mechanizmów. Grace szlaban na piłkę, a ty Rose...Od jutra ubierasz się do szkoły tak, jak ja ci powiem. Zero koleżanek, moja asystentka będzie cię woziła do szkoły i do domu. Nigdzie indziej nie wychodzisz - mówiła ostro mama
- Ale... - wymamrotałam.
- Nie ma gadania, do wozu! - rozkazał tata.
Pobiegłam, jak najdalej. Ruszyłam, co sił w nogach, gdy byłam już dość daleko wbiegłam w jakiś zaułek. Przykucnęłam i zaczęłam płakać. Zegarek wskazywał 7:15 pm. A było okropnie ciemno. Głupio zrobiłam, ale inaczej miałabym masakrę w domu. Wyjrzałam, czy oni już pojechali. Na szczęście nie trudno rozpoznać Bentley'a, więc zobaczyłam, że już go tam nie ma.
Wyszłam z tego obrzydliwego kąta, szłam tą samą drogą do restauracji. Stanęłam nie daleko niej, bo dwa sklepy dalej. Czekałam, aż wyjdzie Zayn. Wyjęłam telefon, zaczęłam grać w Subway Surfes. Na szczęście szybko zobaczyłam, jak Malik wraz z chyba rodziną opuszcza "Umu". Powiedział coś do najprawdopodobniej ojca i ruszył w moją stronę.
- Hej, czemu jesteś tu sama? - rzekł zaciekawiony.
- Przejdziemy się? - zapytałam, przygryzając wargę.
- Jasne - uśmiechnął się lekko.
- Powiedziałam tacie o tym, ale uznał, że ściemniam, żeby mu popsuć tę kolację. Do tego ten Japończyk się oburzył i nie zgodził się na pracę z moim ojcem, bo synek nakłamał - opowiadałam rozżalona.
- Cholera, to dupek. Nie martw się, będzie dobrze. Może pójdziemy na jakieś picie czy coś? - zaproponował.
- Nie, zaraz muszę wracać. Poza tym czuję się, jak lalka - odparłam z lekkim uśmiechem.
- Zauważyłem, że coś tu nie gra - zaśmiał się.
- Każą mi się tak ubierać - wyszeptałam.
- Domyśliłem się, bo zazwyczaj chodzisz w ćwiekach i czerniach - rzekł wesoło.
Spacerowaliśmy, aż do jego auta śmiejąc się od ucha do ucha.
Usiadłam na miejscu pasażera, a on odpalił silnik. Leciała piosenka Rihanny - Stay. Zrobiło się romantycznie, a rozmowa zmieniła tematy. Niestety, wszystko się popsuło, bo stanęliśmy przed bramą do mojej dzielnicy. Pożegnałam się i pobiegłam do domu.
Otworzyłam drzwi, było ciemno. Zdjęłam buty, weszłam na górę do łazienki.
Zdjęłam z siebie te lalkowate ubrania, wrzuciłam je do kosza na pranie. Wzięłam szybki prysznic, wytarłam się i ubrałam w piżamę. Nakremowałam ciało, umyłam zęby.
Po cichutku weszłam do swojego pokoju. Wyjęłam spod podłogi w szafie ( tam jest dziura przykryta panelem) mój pamiętnik i opisałam cały dzisiejszy dzień. Wkleiłam kartkę, na której pisałam z Magg's i wizytówkę "Umu". Po skończeniu dość szybko zasnęłam.

2 kom.=next