Translate

Translate

sobota, 25 października 2014

~.28.~


Zapraszam na - Life-FanFicton  :)

Siedziałam na łóżku z słuchawkami na uszach, piosenka Taylor Swift "Shake It Off" dudniła w mojej głowie, a ręka bolała od trzymania ołówka w ręce. Rysowałam już od 2 godzin, a Zayn był w tym czasie na jakimś zebraniu. Trochę to dziwne, ale w końcu ja nie mam prawa się mieszać. Cały ten tydzień był trudny, Malik ciągle gdzieś wychodził. To spotkania, konferencje, obiady, ustawy, a ja jako towarzystwo miałam Karimę, Ratisha który zamienił ze mną może 3 słowa i kobiety, które pomagały. Codziennie uczyłam się Hindi, dobierałam garderobę oraz wpajano mi informacje o zachowaniu w królestwie. Czułam, że moja psychika pada, bo nie miałam nawet osoby, której mogłam się wyżalić i, która mogłaby mnie pocieszyć i pomóc. Zayn'a nie było, siostra na obozie, a przez zmianę czasu rodzice spali, gdy znalazłam chwilę, by z nimi porozmawiać. Tak samo i przyjaciółmi, którzy mimo starań mają dużo na głowie przez studia, pracę oraz przeprowadzki. Z tego, co widziałam na Facebooku Annie zamieszkałam już z Louisem, a Maggie z Harrym bawili się nad jeziorem. Nie mam z nikim kontaktu, a to mnie zabija. Cholernie boli być samą w obcym kraju, a osoba, dla której rzuciłeś wszystko nie ma czasu nawet cię przytulić. Czekałam na niego każdej nocy, lecz przychodził, gdy już spałam.
Odłożyłam zeszyt z rysunkiem do szafki, po czym spojrzałam na swój tatuaż. Przypomniał mi się dzień, w którym go zrobiłam. "Never give up, because you may regret it later. See who you trust.-Live life to the fullest, because you can die at any moment. Always go forward. Use night."  Pamiętam, jak wybierałam do napisu czcionkę. A Zayn mnie krytykował lub popierał, tatuażysta i on żartowali, abym nie myślała o bólu. Teraz przejeżdżając opuszkiem palca po wytatuowanej części mojego przedramienia widziałam swoją głupotę. Wymyśliłam ten cytat, by się do niego stosować. A w tym momencie moje życie stoi w miejscu, przez wyjazd nie wiem, co przyjdzie jutro. Tracę kontakt z bliskimi, a sama zamiast w wakacje odpoczywać męczę się najbardziej, jak mogę. To cholernie trudne. 
- Rose czas się przygotować - Karima weszła do pokoju z kamienną twarzą.
Bez słowa udałam się za nią do garderoby, gdzie czekało już multum ludzi, by mnie wystroić. Wzięłam szybciutki prysznic i siedziałam w samym szlafroku oraz bieliźnie. W tym samym czasie przemiła fryzjerka Emma z Kanady robiła z moich włosów, coś niezwykłego. Z końcówek zrobiła grube loki, a u góry spięła jeden kosmyk w okół głowy.
Moje paznokcie wyglądały wspaniale, były koloru czarnego z diamencikami.
 Rozmawiałam z Niallem na Skypie, na szczęście nikt nas nie rozumiał, więc mogłam opowiedzieć mu o wszystkim.
- Męczysz się?
- Tak, nie wytrzymam tej presji. Ciągle latam na jakieś lekcje i inne gówna, do tego nie mam nawet czasu z Zaynem. Prawie w ogóle go nie widzę, to cholernie trudne.
- Rose, nie mogę patrzeć na to. Jeśli nie wytrzymasz to wracaj, to nie ma sensu. 
- Ja go kocham - to chyba wszyscy zrozumieli, bo patrzyli na mnie robiąc krótką przerwę od pracy.
- Tylko, że co to za miłość, gdy jego w twoim życiu nie ma?
- Sama nie wiem. Czuję bezsilność.
- Rosie, a co z twoimi marzeniami? Całe życie pod Zayna podporządkowałaś. Przecież, tak bardzo chciałaś iść na studia artystyczne. 
- Niall, zgubiłam się - zapłakałam przez, co mój makijażysta warknął coś pod nosem. 
Wtedy przyszła Karima i kazała mi zakończyć rozmowę, by skupić się na balu. To dziś ten cholerny dzień, w którym wszystko ma być idealne. Przyjadą ludzie ważni w kraju, tłum paparazzi i architekci. 
Ubrałam  cudowną, czerwoną sukienkę bez ramiączek. Była długa do ziemi. 
Do tego świecące pantofle, które uwielbiałam i naszyjnik mieniący się ze wszystkich stron. Zakładając kolczyki usłyszałam, jak ktoś wchodzi do pokoju. Była to Wal. 
- Wyglądasz ślicznie - uśmiechnęła się podchodząc bliżej.
- Dziękuje, ty również - powiedziałam niepewnie w Hindi.
- Bardzo dobrze, ale chyba wolisz po angielsku, prawda? - mrugnęła przytulając mnie.
- Gdzie Zayn? - zapytałam podciągając sukienkę do góry.
- Z tego, co wiem na konferencji - oznajmiła po zastanowieniu.
Razem udałyśmy się w stronę sali balowej, Karima wydawała się być milsza przy Wal.
Weszłyśmy do środka, wszystko było perfekcyjnie dopasowane. Dużo kryształowych żyrandoli, piękne obrazy, wystawny stół i kwiaty. Uwagę przykuwał też parkiet, na którym tańczyło kilka par do wolnej, klasycznej muzyki. Moje spojrzenie padło na Zayna, który rozmawiał z kimś i nagle odwrócił się, zaniemówił. Szybko ruszył w moim kierunku wywołując uśmiech na mojej twarzy, biała koszulka idealnie opinała jego mięśnie. Jej dwa guziki u góry były rozpięte, ale rękawy opuszczone. Pewnie mama nie pozwoliła odkryć mu tatuaży, które kocham. 
Malik podszedł do mnie, oplótł mnie rękoma w tali i namiętnie pocałował. Za każdym razem, gdy to robił świat na chwilę się zatrzymywał. Zakochiwaliśmy się w sobie na nowo za każdym pocałunkiem, dotykiem i spojrzeniem. Niestety, ten piękny moment popsuła Karima, która poinformowała Zayna, że musi iść porozmawiać z przedstawicielem.
Zostałam sama, więc pognałam w stronę Doniy'i, która chyba najmniej z rodzeństwa mnie polubiła.
- Hej, jak podoba ci się wystrój? - podeszłam nieśmiało.
- Cześć, jest ładnie - wymamrotała oschle.
Ona nie chciała ze mną rozmawiać, a ja po prostu nie wiedziałam co robić. Aż podeszła do mnie Karima.
- Idziesz pozować z Safą i Waliyhą - oznajmiła ciągnąc mnie za rękę do tzw. "ścianki".
Przytuliłam dziewczynki uśmiechając się sztucznie do błyskających fleszy i ludzi, którzy tylko czekają na moje potknięcie. Liczą na moją wpadkę, upadek. To niestety mnie wyniszcza, to udawanie. Pokazywanie się, jak najlepiej mimo wad. Chciałabym się tego pozbyć.

Po zdjęciach zobaczyłam Zayna przy stole z jedzeniem, więc udałam się do niego. Przytuliłam go od tyłu przez, co zdezorientowany odwrócił się. 
- Cześć - wyszeptałam ujmując dłońmi jego twarz.
- Witaj - musnął delikatnie czubek mojego nosa.
- Kocham cię - wtuliłam się w niego, gdy nagle podszedł do nas ojciec Zayna.
- Synu, mamy wszyscy ważną sprawę do obmówienia - powiedział poważnie, a mój chłopak pociągnął mnie za rękę i udał się za ojcem.
Szliśmy do sali konferencyjnej, Malikowie przekroczyli jej próg, lecz przede mną Ratish zamknął drzwi patrząc na mnie przepraszająco. Uśmiechnęłam się sztucznie, po czym podeszłam do stołu przed wejściem. Wtedy zrozumiałam, że to się nigdy nie zmieni. Już zawsze będę nieważna, przecież nie mam szans na odnowienie wszystkiego. Codziennie nauka i samotność, to nie jest tym, dlaczego tu przyleciałam. 
Wędrowałam po pałacu, aż natknęłam się na ciekawą rozmowę. W pokoju z dziełami sztuki mama Zayna i jakaś kobieta rozmawiały o mnie. Stanęłam przy drzwiach i podsłuchałam.
- Ona jest naprawdę dzielna.
- Phi, czego się nie robi dla sławy. To wieśniaczka, która chce mieć swoje 5 minut.
- Od początku wydawała mi się dziwna.
- Pewnie, mówi że niby kocha Zayna, a jest tu by się wypromować. Zobaczysz, że niedługo jej się znudzi i wyjedzie, aby rozgadywać sekrety naszej rodziny i zdobywać za to okładki gazet. 
- Tak myślisz?
- Tak, nikt jej tu nie lubi. A Zayn jest zaślepiony miłością i nie widzi, że to krętaczka. Może jest ładna, ale fałszywa. 
- Hahahah biedna, co zrobi jeśli Zayn przejrzy na oczy oraz sam ją wyrzuci hahahah.
Czułam się paskudnie, słowa matki mojego chłopaka były najgorszymi, jakie mogłam usłyszeć. Miałam mętlik w głowie, nie potrafiłam ustać na nogach. Oparłam się o futrynę, a drzwi otworzyły się ukazując mnie. Wzięłam głęboki oddech i weszłam do środka, Pani Tricia stała zszokowana.
- Dla Pani wiadomości nie jestem tu dla sławy, czy pieniędzy. Jestem tu, bo kocham pani syna i jeśli nie rozumie pani tego, woli wygadywać o mnie kłamstwa to się nie dogadamy. Nie miałam zamiaru lansować się waszą sławą, chciałam tylko walczyć o to, na czym mi zależy. Kocham Zayna, nic i nikt tego nie zmieni. Jednak, jeśli jesteśmy w takiej sytuacji złamię swoje zasady rezygnując - powiedziałam ze łzami w oczach, po czym wybiegłam z pokoju. 
Makijaż spływał po mojej twarzy, sukienka plątała się w obcasy, lecz biegłam przed siebie. 

Przez przypadek weszłam do dziwnego pokoju z wielką fontanną na środku. Było piękne, ale nigdy wcześniej tego miejsca nie widziałam. Ten pałac skrywa wiele tajemnic.
Postanowiłam usiąść na rogu, oparłam ręce o kolana i schowałam twarz w dłonie. Płakałam. Ten dzień stał się okropny, tyle przykrości mnie spotkało. Ja już nie mogę, muszę wyjechać. Wrócę do Londynu, pójdę na studia i postaram się zapomnieć, z początku będzie ciężko. Jednak nie poradzę sobie tutaj. Starałam się, jak mogę, ale już więcej nie dam rady. Boli mnie, że mama Zayna mnie nie akceptuje, a on sam nie ma czasu, by chociaż pogadać. To nie jest życie, jakiego pragnę. 
- Rose, tu jesteś - usłyszałam cudowny głos Malika.
Podszedł do mnie i kucnął kładąc rękę na moim udzie.
- Hej, co się stało? - zapytał patrząc na mnie, uniosłam głowę i spojrzałam na niego.
- Zayn, ja już nie mogę. Starałam się, ale to nie na moje siły. Twoja mama mnie nie cierpi, ty nie masz na nas czasu. To nie jest to, czego pragnę - mówiłam ocierając łzy.
- To się zmieni, obiecuję - wyszeptał przytulając mnie.
- Ale ja już postanowiłam, wracam do Londynu - rzekłam patrząc w jego piękne oczy.
- Nie... - wyjęczał błagalnie. - Proszę, nie zostawiaj mnie. Raz cię straciłem, drugi tego nie zniosę. Kocham cię.
- Ja nie wytrzymam psychicznie, to mnie wyniszcza. Tyle zadań, paparazzi, do tego brak wsparcia. Nie umiem, tak funkcjonować.
- Pomogę ci, będę cały czas - próbował mnie przekonać.
- Nie, ty masz obowiązki. Nie możesz ich zaniedbać, muszę wrócić. Wybacz, zawsze będę cię kochać i może kiedyś nam się uda. Ale, jeśli nie mam nadzieję, że znajdziesz kogoś, kto podoła zadaniu. Będzie cię kochać i odda ci serce, tak jak ja ci oddałam swoje. Proszę, daj mi odejść - odparłam patrząc mu prosto w oczy, po czym musnęłam jego usta.

- Pasażerowie lotu 327 Bombaj Chatrapati Shivaji - London Heathrow proszeni są o udanie się do wejścia numer 4 - usłyszałam w głośnikach, po czym wstałam z miejsca i poszłam w wyznaczone miejsce.
To było cholernie trudne zostawić Zayna. Jednak nie mogłam inaczej. Jeśli w cenę wchodzi męczenie się, wyniszczanie samej siebie i samotność to wolę wrócić do domu, do rodziny. Owszem, będę kochać Malika. Minie dużo czasu za nim się pozbieram, ale muszę ruszyć dalej. Zacznę nowy rozdział w życiu. I do jego końca zapamiętam 24 sierpnia 2014 - dzień, w którym usłyszałam same kłamstwa o sobie z ust matki mojego chłopaka, zostawiłam go i wyleciałam z Indii. Samolot o 11 p.m. wystartował punktualnie, a tym zapoczątkowałam nowe życie.
______________________________________________________________________
Witajcie :) Tego się chyba nie spodziewaliście XD Ja nic nie mówię, wy piszcie opinie na temat rozdziału w komentarzach! Zostały tylko 2 rozdziały i epilog do drugiej części :) Nie mogę się jej doczekać. Będzie ona na nowym blogu (aka nowy link itp. ) Napisałam do dziewczyny z prośbą o zwiastun na Royal. Zobaczymy, co dalej ;)
Przepraszam za naprawdę dużo błędów ;c
- Komentarze karmią wenę.
~. Miley <3

7 komentarzy:

  1. Jaram się rozdziałem omg!
    Kocham Ciebie i tego bloga ♥
    To jeden z lepszych jakie czytam
    Rozdział niesamowityczekam na next kochana

    OdpowiedzUsuń
  2. jezu ta ostatnia scena była gxeeinvxeuon3hvtgdethbdhhfthyjh nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału @niall_quad

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny *.*.....zaczyna się ono powoli rozkręca.....kocham te opowiadanie..*.*...pisz, pisz, pisz!!!..czekam na nexta
    weny zycze..!
    //Kxx

    OdpowiedzUsuń
  4. Aaaaaa jakie to było....
    Śliczne ,boskie ,cudne
    Jeny to było genialne
    Ja chcę już więcej
    Nie mogę się doczekać co będzie dalej
    Pożera mnie ciekawość
    Ściskam Mela
    :**
    Życzę weny,dużo dużo weny

    OdpowiedzUsuń
  5. OMG! No jest rozdział, rzuciłam wszystko i zaczęłam czytać :). Dzoewczyno Jezu ten blog jest Z-A-J-E-B-I-S-T-Y <3 Kochana no rozdział dhdgfhvhjtgjcgjcfjbjhf nie mam słów. Czekam na nexta.
    Kocham i pozdrawiam <3 !

    OdpowiedzUsuń
  6. Omg nie wytrzymam po prostu jkdsjkjfjkjkr#(jkjkcxbhdsahjejkdskajewlk zajebisty kiedy next? ~cleo

    OdpowiedzUsuń