Translate

Translate

sobota, 25 października 2014

~.28.~


Zapraszam na - Life-FanFicton  :)

Siedziałam na łóżku z słuchawkami na uszach, piosenka Taylor Swift "Shake It Off" dudniła w mojej głowie, a ręka bolała od trzymania ołówka w ręce. Rysowałam już od 2 godzin, a Zayn był w tym czasie na jakimś zebraniu. Trochę to dziwne, ale w końcu ja nie mam prawa się mieszać. Cały ten tydzień był trudny, Malik ciągle gdzieś wychodził. To spotkania, konferencje, obiady, ustawy, a ja jako towarzystwo miałam Karimę, Ratisha który zamienił ze mną może 3 słowa i kobiety, które pomagały. Codziennie uczyłam się Hindi, dobierałam garderobę oraz wpajano mi informacje o zachowaniu w królestwie. Czułam, że moja psychika pada, bo nie miałam nawet osoby, której mogłam się wyżalić i, która mogłaby mnie pocieszyć i pomóc. Zayn'a nie było, siostra na obozie, a przez zmianę czasu rodzice spali, gdy znalazłam chwilę, by z nimi porozmawiać. Tak samo i przyjaciółmi, którzy mimo starań mają dużo na głowie przez studia, pracę oraz przeprowadzki. Z tego, co widziałam na Facebooku Annie zamieszkałam już z Louisem, a Maggie z Harrym bawili się nad jeziorem. Nie mam z nikim kontaktu, a to mnie zabija. Cholernie boli być samą w obcym kraju, a osoba, dla której rzuciłeś wszystko nie ma czasu nawet cię przytulić. Czekałam na niego każdej nocy, lecz przychodził, gdy już spałam.
Odłożyłam zeszyt z rysunkiem do szafki, po czym spojrzałam na swój tatuaż. Przypomniał mi się dzień, w którym go zrobiłam. "Never give up, because you may regret it later. See who you trust.-Live life to the fullest, because you can die at any moment. Always go forward. Use night."  Pamiętam, jak wybierałam do napisu czcionkę. A Zayn mnie krytykował lub popierał, tatuażysta i on żartowali, abym nie myślała o bólu. Teraz przejeżdżając opuszkiem palca po wytatuowanej części mojego przedramienia widziałam swoją głupotę. Wymyśliłam ten cytat, by się do niego stosować. A w tym momencie moje życie stoi w miejscu, przez wyjazd nie wiem, co przyjdzie jutro. Tracę kontakt z bliskimi, a sama zamiast w wakacje odpoczywać męczę się najbardziej, jak mogę. To cholernie trudne. 
- Rose czas się przygotować - Karima weszła do pokoju z kamienną twarzą.
Bez słowa udałam się za nią do garderoby, gdzie czekało już multum ludzi, by mnie wystroić. Wzięłam szybciutki prysznic i siedziałam w samym szlafroku oraz bieliźnie. W tym samym czasie przemiła fryzjerka Emma z Kanady robiła z moich włosów, coś niezwykłego. Z końcówek zrobiła grube loki, a u góry spięła jeden kosmyk w okół głowy.
Moje paznokcie wyglądały wspaniale, były koloru czarnego z diamencikami.
 Rozmawiałam z Niallem na Skypie, na szczęście nikt nas nie rozumiał, więc mogłam opowiedzieć mu o wszystkim.
- Męczysz się?
- Tak, nie wytrzymam tej presji. Ciągle latam na jakieś lekcje i inne gówna, do tego nie mam nawet czasu z Zaynem. Prawie w ogóle go nie widzę, to cholernie trudne.
- Rose, nie mogę patrzeć na to. Jeśli nie wytrzymasz to wracaj, to nie ma sensu. 
- Ja go kocham - to chyba wszyscy zrozumieli, bo patrzyli na mnie robiąc krótką przerwę od pracy.
- Tylko, że co to za miłość, gdy jego w twoim życiu nie ma?
- Sama nie wiem. Czuję bezsilność.
- Rosie, a co z twoimi marzeniami? Całe życie pod Zayna podporządkowałaś. Przecież, tak bardzo chciałaś iść na studia artystyczne. 
- Niall, zgubiłam się - zapłakałam przez, co mój makijażysta warknął coś pod nosem. 
Wtedy przyszła Karima i kazała mi zakończyć rozmowę, by skupić się na balu. To dziś ten cholerny dzień, w którym wszystko ma być idealne. Przyjadą ludzie ważni w kraju, tłum paparazzi i architekci. 
Ubrałam  cudowną, czerwoną sukienkę bez ramiączek. Była długa do ziemi. 
Do tego świecące pantofle, które uwielbiałam i naszyjnik mieniący się ze wszystkich stron. Zakładając kolczyki usłyszałam, jak ktoś wchodzi do pokoju. Była to Wal. 
- Wyglądasz ślicznie - uśmiechnęła się podchodząc bliżej.
- Dziękuje, ty również - powiedziałam niepewnie w Hindi.
- Bardzo dobrze, ale chyba wolisz po angielsku, prawda? - mrugnęła przytulając mnie.
- Gdzie Zayn? - zapytałam podciągając sukienkę do góry.
- Z tego, co wiem na konferencji - oznajmiła po zastanowieniu.
Razem udałyśmy się w stronę sali balowej, Karima wydawała się być milsza przy Wal.
Weszłyśmy do środka, wszystko było perfekcyjnie dopasowane. Dużo kryształowych żyrandoli, piękne obrazy, wystawny stół i kwiaty. Uwagę przykuwał też parkiet, na którym tańczyło kilka par do wolnej, klasycznej muzyki. Moje spojrzenie padło na Zayna, który rozmawiał z kimś i nagle odwrócił się, zaniemówił. Szybko ruszył w moim kierunku wywołując uśmiech na mojej twarzy, biała koszulka idealnie opinała jego mięśnie. Jej dwa guziki u góry były rozpięte, ale rękawy opuszczone. Pewnie mama nie pozwoliła odkryć mu tatuaży, które kocham. 
Malik podszedł do mnie, oplótł mnie rękoma w tali i namiętnie pocałował. Za każdym razem, gdy to robił świat na chwilę się zatrzymywał. Zakochiwaliśmy się w sobie na nowo za każdym pocałunkiem, dotykiem i spojrzeniem. Niestety, ten piękny moment popsuła Karima, która poinformowała Zayna, że musi iść porozmawiać z przedstawicielem.
Zostałam sama, więc pognałam w stronę Doniy'i, która chyba najmniej z rodzeństwa mnie polubiła.
- Hej, jak podoba ci się wystrój? - podeszłam nieśmiało.
- Cześć, jest ładnie - wymamrotała oschle.
Ona nie chciała ze mną rozmawiać, a ja po prostu nie wiedziałam co robić. Aż podeszła do mnie Karima.
- Idziesz pozować z Safą i Waliyhą - oznajmiła ciągnąc mnie za rękę do tzw. "ścianki".
Przytuliłam dziewczynki uśmiechając się sztucznie do błyskających fleszy i ludzi, którzy tylko czekają na moje potknięcie. Liczą na moją wpadkę, upadek. To niestety mnie wyniszcza, to udawanie. Pokazywanie się, jak najlepiej mimo wad. Chciałabym się tego pozbyć.

Po zdjęciach zobaczyłam Zayna przy stole z jedzeniem, więc udałam się do niego. Przytuliłam go od tyłu przez, co zdezorientowany odwrócił się. 
- Cześć - wyszeptałam ujmując dłońmi jego twarz.
- Witaj - musnął delikatnie czubek mojego nosa.
- Kocham cię - wtuliłam się w niego, gdy nagle podszedł do nas ojciec Zayna.
- Synu, mamy wszyscy ważną sprawę do obmówienia - powiedział poważnie, a mój chłopak pociągnął mnie za rękę i udał się za ojcem.
Szliśmy do sali konferencyjnej, Malikowie przekroczyli jej próg, lecz przede mną Ratish zamknął drzwi patrząc na mnie przepraszająco. Uśmiechnęłam się sztucznie, po czym podeszłam do stołu przed wejściem. Wtedy zrozumiałam, że to się nigdy nie zmieni. Już zawsze będę nieważna, przecież nie mam szans na odnowienie wszystkiego. Codziennie nauka i samotność, to nie jest tym, dlaczego tu przyleciałam. 
Wędrowałam po pałacu, aż natknęłam się na ciekawą rozmowę. W pokoju z dziełami sztuki mama Zayna i jakaś kobieta rozmawiały o mnie. Stanęłam przy drzwiach i podsłuchałam.
- Ona jest naprawdę dzielna.
- Phi, czego się nie robi dla sławy. To wieśniaczka, która chce mieć swoje 5 minut.
- Od początku wydawała mi się dziwna.
- Pewnie, mówi że niby kocha Zayna, a jest tu by się wypromować. Zobaczysz, że niedługo jej się znudzi i wyjedzie, aby rozgadywać sekrety naszej rodziny i zdobywać za to okładki gazet. 
- Tak myślisz?
- Tak, nikt jej tu nie lubi. A Zayn jest zaślepiony miłością i nie widzi, że to krętaczka. Może jest ładna, ale fałszywa. 
- Hahahah biedna, co zrobi jeśli Zayn przejrzy na oczy oraz sam ją wyrzuci hahahah.
Czułam się paskudnie, słowa matki mojego chłopaka były najgorszymi, jakie mogłam usłyszeć. Miałam mętlik w głowie, nie potrafiłam ustać na nogach. Oparłam się o futrynę, a drzwi otworzyły się ukazując mnie. Wzięłam głęboki oddech i weszłam do środka, Pani Tricia stała zszokowana.
- Dla Pani wiadomości nie jestem tu dla sławy, czy pieniędzy. Jestem tu, bo kocham pani syna i jeśli nie rozumie pani tego, woli wygadywać o mnie kłamstwa to się nie dogadamy. Nie miałam zamiaru lansować się waszą sławą, chciałam tylko walczyć o to, na czym mi zależy. Kocham Zayna, nic i nikt tego nie zmieni. Jednak, jeśli jesteśmy w takiej sytuacji złamię swoje zasady rezygnując - powiedziałam ze łzami w oczach, po czym wybiegłam z pokoju. 
Makijaż spływał po mojej twarzy, sukienka plątała się w obcasy, lecz biegłam przed siebie. 

Przez przypadek weszłam do dziwnego pokoju z wielką fontanną na środku. Było piękne, ale nigdy wcześniej tego miejsca nie widziałam. Ten pałac skrywa wiele tajemnic.
Postanowiłam usiąść na rogu, oparłam ręce o kolana i schowałam twarz w dłonie. Płakałam. Ten dzień stał się okropny, tyle przykrości mnie spotkało. Ja już nie mogę, muszę wyjechać. Wrócę do Londynu, pójdę na studia i postaram się zapomnieć, z początku będzie ciężko. Jednak nie poradzę sobie tutaj. Starałam się, jak mogę, ale już więcej nie dam rady. Boli mnie, że mama Zayna mnie nie akceptuje, a on sam nie ma czasu, by chociaż pogadać. To nie jest życie, jakiego pragnę. 
- Rose, tu jesteś - usłyszałam cudowny głos Malika.
Podszedł do mnie i kucnął kładąc rękę na moim udzie.
- Hej, co się stało? - zapytał patrząc na mnie, uniosłam głowę i spojrzałam na niego.
- Zayn, ja już nie mogę. Starałam się, ale to nie na moje siły. Twoja mama mnie nie cierpi, ty nie masz na nas czasu. To nie jest to, czego pragnę - mówiłam ocierając łzy.
- To się zmieni, obiecuję - wyszeptał przytulając mnie.
- Ale ja już postanowiłam, wracam do Londynu - rzekłam patrząc w jego piękne oczy.
- Nie... - wyjęczał błagalnie. - Proszę, nie zostawiaj mnie. Raz cię straciłem, drugi tego nie zniosę. Kocham cię.
- Ja nie wytrzymam psychicznie, to mnie wyniszcza. Tyle zadań, paparazzi, do tego brak wsparcia. Nie umiem, tak funkcjonować.
- Pomogę ci, będę cały czas - próbował mnie przekonać.
- Nie, ty masz obowiązki. Nie możesz ich zaniedbać, muszę wrócić. Wybacz, zawsze będę cię kochać i może kiedyś nam się uda. Ale, jeśli nie mam nadzieję, że znajdziesz kogoś, kto podoła zadaniu. Będzie cię kochać i odda ci serce, tak jak ja ci oddałam swoje. Proszę, daj mi odejść - odparłam patrząc mu prosto w oczy, po czym musnęłam jego usta.

- Pasażerowie lotu 327 Bombaj Chatrapati Shivaji - London Heathrow proszeni są o udanie się do wejścia numer 4 - usłyszałam w głośnikach, po czym wstałam z miejsca i poszłam w wyznaczone miejsce.
To było cholernie trudne zostawić Zayna. Jednak nie mogłam inaczej. Jeśli w cenę wchodzi męczenie się, wyniszczanie samej siebie i samotność to wolę wrócić do domu, do rodziny. Owszem, będę kochać Malika. Minie dużo czasu za nim się pozbieram, ale muszę ruszyć dalej. Zacznę nowy rozdział w życiu. I do jego końca zapamiętam 24 sierpnia 2014 - dzień, w którym usłyszałam same kłamstwa o sobie z ust matki mojego chłopaka, zostawiłam go i wyleciałam z Indii. Samolot o 11 p.m. wystartował punktualnie, a tym zapoczątkowałam nowe życie.
______________________________________________________________________
Witajcie :) Tego się chyba nie spodziewaliście XD Ja nic nie mówię, wy piszcie opinie na temat rozdziału w komentarzach! Zostały tylko 2 rozdziały i epilog do drugiej części :) Nie mogę się jej doczekać. Będzie ona na nowym blogu (aka nowy link itp. ) Napisałam do dziewczyny z prośbą o zwiastun na Royal. Zobaczymy, co dalej ;)
Przepraszam za naprawdę dużo błędów ;c
- Komentarze karmią wenę.
~. Miley <3

niedziela, 12 października 2014

~.27 part II.~

Zapinając zamek od granatowej sukienki, w której dziś wystąpię czułam się skrępowana, a zarazem szczęśliwa. Moje długie włosy spięte były przez królewską fryzjerkę. Dzisiejsza kolacja z premierem jest ważna, bo omówimy wszystkie szczegóły odnowy szkół. Prace ruszają od jutra, a dzieci podczas największych remontów będę na wycieczkach. Nie wiem, czy już wspominałam że na sfinansowanie ich poszły moje dwie torebki i para butów.
Zapięłam naszyjnik i spojrzałam w lustro, czerwona szminka ożywiała moją twarz. Zdecydowanie wyglądałam dojrzalej oraz bardziej kobieco. Jeszcze miesiąc temu nosiłam same czarne ubrania i ciemny makijaż. Teraz stoję w sukience, szpilkach i czuję się zupełnie inaczej.
Szłam zdecydowanym krokiem do sali konferencyjnej, gdzie już trwa kolacja. Prawie cały czas towarzyszył mi ochroniarz o imieniu Carl, który pochodzi ze Szkocji. W sumie nie znam go za bardzo, ale wydaje się sympatyczny.
Otworzył ogromne drzwi, a ja weszłam do środka. Już przy wejściu stała Karima z niezbyt szczęśliwą miną.
- Spóźniłaś się. Chodź - pociągnęła mnie za rękę idąc w kierunku stolików.
- Co mam robić? - zapytałam masując miejsce, w którym mocno mnie ścisnęła.
- Ty? - prychnęła udając rozbawioną. - Ty masz nic nie robić, siedź tu i się nie odzywaj, chyba że ktoś ważny zapyta.
Odeszła w kierunku jakiejś starszej kobiety w szykownej, żółtej sukience, a ja rozejrzałam się wzrokiem po sali. Nigdzie nie widziałam Zayna, ani dziewczyn. Co prawda inaczej sobie to wyobrażałam, ale postaram się nie narzekać.
- Cześć Rosie - usłyszałam znajomy głos za sobą. To Liam.
- Hej Liaś - uśmiechnęłam się podchodząc do niego.
- Gdzie masz Zayna? - zapytał przytulając mnie.
- Sama chciałabym to wiedzieć, a Arash? - wypuściłam powietrze szukając jeszcze raz wzrokiem swojego chłopaka.
- Poszła gdzieś z tatą, jak zwykle. Mi odpowiada, że nie jestem zamieszany w te sprawy z krajem i tak dalej - powiedział przeczesując włosy.
Nagle poczułam czyjeś ręce na moich biodrach, to musiał być Zayn.
- Skarbie musisz poznać panią Corrbs z Francji - oznajmił łapiąc mnie za nadgarstek.
Posłałam Liamowi przepraszające spojrzenie i pognałam za Malikiem w stronę barku z napojami.
- Pani Corrbs to jest Rose Bufford - przedstawił mnie chłopak, obejmując ręką mój tułów.
- Ohh miło mi cię wreszcie poznać Rose, Nazywam się Michaele Corrbs i zajmuję się odnawianiem szkół we Francji - powiedziała po angielsku podając mi rękę, którą uścisnęłam.
- Mi również miło panią poznać, świetnie że tak dużo osób walczy, by dzieci miały lepszą przyszłość. To niesamowi...
- Pani Corrbs może ma pani ochotę zobaczyć plan szkoły? - przerwała mi Karima, która idąc już z Michaele Corrbs skarciła mnie wzrokiem.
Było tak pięknie, ale oczywiście ktoś musiał to zepsuć. Co z tego, że się odzywam? Ma mi to być zakazane, czy co?
- Zayn chodź na chwilę! - usłyszałam głos mamy mojego chłopaka, gdzieś za sobą - Ty Rose też.
O dziwo pierwszy raz pani Tricia zawołała również mnie, ciekawe co takiego ją do tego zmusiło.
Razem z Zaynem podeszliśmy do stolika, przy którym siedziała Arash z ojcem oraz mama, tata i siostry Malika.
- Siadajcie, bo mamy coś do omówienia - odrzekł król patrząc na nas groźnym spojrzeniem.

Kolacja zakończyła się dobrze, wszyscy byli podekscytowani odnową szkół. Nigdy nie myślałam, że uda się zdziałać tyle dobrego. Niestety, po samej uroczystości musieliśmy wyjść na taras, by paparazzi mogli sobie porobić zdjęcia. Stałam przytulona do Zayna uśmiechając się sztucznie, trzymałam za rękę Safę i czekałam, kiedy będę mogła wtulić się w ramiona mojego ukochanego  i zasnąć nie myśląc o problemach.
Popatrzyłam w kierunku tłumu ludzi z transparentami, lecz nie wiedziałam co tam było napisane. Wciąż nie znam za dobrze Hindi, jedynie umiem się przedstawić. Nagle Zayn pociągnął mnie za rękę do środka z niezbyt wesołą miną.
- Co było na tych transparentach? - zapytałam, krzyżując ręce pod biustem.
- Nic skarbie, już nieważne. Chodź - wymamrotał oszukując samego siebie.
- Zayn!
- Na transparencie było do diabła z Rose, zadowolona? - warknął rozprostowując ręce, po czym ruszył w stronę schodów.
Zabolało mnie to. Teraz rozumiem, czemu Zayn nie chciał mi tego powiedzieć. To przykre, gdy ktoś pisze o tobie takie rzeczy.
Podbiegłam do Malika i wtuliłam się w niego mocno. Musnęłam delikatnie jego usta, po czym poszliśmy do naszej sypialni. Wtedy usłyszałam dźwięk swojego telefonu. To mama dzwoniła.
" Hej skarbeńku "
" Cześć "
" Co tam u was? "
" Dobrze, zaraz idziemy spać. A u was? "
" Dziadek zepsuł toster, Grace wygrała puchar na najlepszego zawodnika w kadrze. Tęsknimy za tobą i nie możemy się doczekać, kiedy się spotkamy. Rosie, co ty masz zamiar teraz zrobić? "
" Sama nie wiem, może przylecicie do mnie we wrześniu? "
" Postaramy się coś wymyślić, idźcie spać. Ale tylko spać! "
" Mamo! "
" Dobranoc skarbie, ucałuj Zayna "
Moja mama powoli mnie zadziwia, zmieniła się przez tę całą sytuację i wydaje się, że jest bardziej wyluzowana. Z tego, co wiem wzięła wolne na dwa dni, żeby zabrać Grace gdzie tylko zechce. Całe dni spędziły razem.
- Co twoja mama powiedziała? - zapytał Zayn z parszywym uśmieszkiem.
- Dobrze wiesz - zmarszczył nos obejmując go za szyję.
- Nie wiem - pocałował mnie wchodząc do pokoju. - Powiedz mi.
- Powiedziała, że - zamknęłam drzwi i całowałam go coraz zachłanniej - że mamy nie robić.
- No czego? - opadliśmy na łóżko, a Malik dorwał się do mojej szyi delikatnie ją muskając.
- Tego, co teraz - wyjęczałam obezwładniona falą rozkoszy, gdy jego ręka zjeżdżała po moim udzie. - Robimy.
- Czyli, łamiemy zakazy - odparł ponownie dostając się do moich ust.
Całowaliśmy się dziko i rozkosznie, czułam się tak wspaniale. Fala gorąca oblewała mnie całą, jego dotyk był dla mnie wszystkich. W takich chwilach przypominało mi się, dlaczego tu jestem.
- Kurwa, jesteś taka piękna - wysyczał patrząc na mnie, przerywając jednocześnie pocałunek.
Jego ręka niebezpiecznie wsunęła się pod moją sukienkę. Zgryzłam wargę, na co Zayn uśmiechnął się. Był dumny z siebie, że tak na mnie działa.
Jego wytatuowana rękę ścisnęła mocniej moje udo, przez co cicho jęknęłam. Rozchylił moje nogi i uklęknął między nimi. Podniosłam się ujmując twarz chłopaka dłońmi, on przejechał palcem po moich ustach. Następnie zaczął całować mnie po szyi schodząc niżej, w pewnym momencie zgryzł mocno moją skórą robiąc tzw. "malinkę". Ściągnął naszyjnik, który miałam na sobie i położył go na stoliku obok łóżka. Opadłam na poduszkę, a on zaczął odpinać koszulę. Przejechałam dłonią po jego nagim torsie, uwielbiałam to robić. Następnie zrzuciłam z niego materiał, który poleciał na podłogę.
Nagle usłyszeliśmy pukanie.
- Zayn, musimy porozmawiać. Wchodzę - odparła zza drzwi mama Zayna.
Szybko odsunęliśmy się od siebie, ale on zdążyła wejść.
- O Boże... - mruknęła stając w miejscu. - Ohh nieważne, ubierz się i...i weź przyjdź do saloniku.
 Drzwi zamknęłyśmy się, a my wybuchnęliśmy śmiechem. Malik ubrał koszulę, po czym musnął delikatnie moje usta mówiąc, że to dokończymy. Następnie zniknął zostawiając mnie samą. Udałam się, więc do łazienki. Zdjęłam z siebie ubrania, po czym weszłam pod prysznic. Umyłam włosy szamponem tropikalnym, ciało osuszyłam ręcznikiem. Ubrałam piżamę, która składała się z krótkich spodenek, białej bluzki z rękawkami do łokcia i małą kieszonką na lewej piersi. Usiadłam na krześle przy biurku, zabrałam się za skończenie rysunku, który zaczęłam tydzień temu. Miał on przedstawiać mnie i Zayna, gdy pocałowaliśmy się na placu w oku. To chyba jeden z moich ulubionych rysunków, chcę by Zayn go zobaczył. Ten jedyny ze wszystkich.
Gdy skończyłam posprzątałam po sobie i napisałam szybko kilka zdań o dzisiejszym dniu w pamiętniku. Spojrzałam na godzinę - 11:45 p.m. a Zayna nie ma. Wyszedł dobre 2 godziny temu. Najwidoczniej nie wróci prędko, więc postanowiłam położyć się sama. Było mi trochę przykro, ale szybko zasnęłam.
______________________________________________________________
Witajcie :) Mam nadzieję, że rozdział się w miarę spodobał. Pisałam go z myślą o was, bo wiem że chcecie wiedzieć co się stanie dalej :) Informuje, że następny rozdział będzie inny niż wszystkie. Stanie się coś, czego się pewnie nie spodziewaliście.
Drogie Anonimki proszę podpisujcie się! Choćby ksywką lub nickiem z twittera :)
-Komentarze karmią wenę.
~.Miley <3


niedziela, 5 października 2014

~.27 part 1.~

Minęły 3 tygodnie odkąd jestem w Indiach, co chwilę muszę uczyć się nowych zasad i manier. Z Zaynem spędzam tyko poranki, wieczory oraz kawałek południa. Została mi wybrana nowa garderoba, bo stara nie spodobała się rodzinie królewskiej. Byłam w Dehli razem z Zaynem na meczu piłkarskim dzieci ze szkół podstawowych. Rok temu ufundowano piękny stadion i niedawno go otworzyli. Postanowiłam namówić króla na ufundowanie również odnowienia kilku szkół w Bombaju. Osobiście pójdę je obejrzeć i jeśli będą wymagały odświeżenia zajmę się tym. Do tego wydaje mi się, że ojciec Zayna już mnie polubił. A mama powoli się przekonuje, nawiązałam wspaniały kontakt z siostrami mojego chłopaka. Udało mi się odzyskać laptopa, dzięki czemu mogę oglądać online nowe odcinki Pretty Little Liars. Ahh no tak, po rozmowie z rodzicami musiałam go znowu oddać do przeszukania. Nie cierpię tych wszystkich procedur. Całkiem nie dawno dzwoniła moja mama i mówiła, że zaczepiają ją obcy ludzie na ulicy prosząc o pozdrowienie mnie. A z tego, co czytałam jestem na prawie wszystkich okładach gazet oraz stronach internetowych. Każdy kraj interesuje się tą Brytyjką, która rozkochała w sobie księcia z Indii. Ja ujęłabym to inaczej, ale już nieważne.
Obecnie jestem w drodze do szkoły podstawowej w Bombaju, którą podał Unicef. Poznam dzieci i postaram się o odnowienie przynajmniej sal lekcyjnych. Prawdą jest, iż pokłóciłam się o to z mamą Zayna. Ona wolała, żebyśmy zainwestowali w galerię. Dostałam poparcie od króla, Zayna i sióstr, więc nie miała wyboru. A pro po Doniya już nie mieszka w pałacu, wyprowadziła się z mężem Tajdzinem do prywatnej rezydencji 3 mile za Bombajem. Natomiast Arash i Liam byli u nas już 3 razy, na szczęście rodzina dziewczyny zaakceptowała Payne'a.
- Czyli jutro obiad z premierem, w czwartek konferencja w sprawie szkół. A w piątek o 12:00 masz naukę Hindi - notowała Karima oznajmiając mi plan na resztę tygodnia.
Podjechaliśmy pod szkołę, która już z zewnątrz wyglądała strasznie. Powyginana, zardzewiała brama i kurzący piach nie jest dobrym środowiskiem dla dzieci. Do tego brudny, odpadający tynk i dach z pleśnią może być niebezpieczny. Z tego, co wiem to jedna z tych gorszych szkół. Otrzepałam swoje ubranie z niewidzialnego pyłu, po czym wysiadłam z samochodu. A tłum dzieci wybiegł z budynku razem z kilkoma nauczycielami.
- Witamy w naszej szkole, gdzie każdy bawić i uczyć się chce - wyszczebiotał malutki chłopczyk.
(Jakby, co ja mam tłumacza i nie martwię się, że nie zrozumiem)
- Miło witać państwa w naszych progach, tu czekamy na was długo i nigdy nie wieje nudą - wyszeptała trochę starsza dziewczynka z uśmiechem na twarzy.

Minęły 3 tygodnie odkąd jestem w Indiach, co chwilę muszę uczyć się nowych zasad i manier. Z Zaynem spędzam tyko poranki, wieczory oraz kawałek południa. Została mi wybrana nowa garderoba, bo stara nie spodobała się rodzinie królewskiej. Byłam w Dehli razem z Zaynem na meczu piłkarskim dzieci ze szkół podstawowych. Rok temu ufundowano piękny stadion i niedawno go otworzyli. Postanowiłam namówić króla na ufundowanie również odnowienia kilku szkół w Bombaju. Osobiście pójdę je obejrzeć i jeśli będą wymagały odświeżenia zajmę się tym. Do tego wydaje mi się, że ojciec Zayna już mnie polubił. A mama powoli się przekonuje, nawiązałam wspaniały kontakt z siostrami mojego chłopaka. Udało mi się odzyskać laptopa, dzięki czemu mogę oglądać online nowe odcinki Pretty Little Liars. Ahh no tak, po rozmowie z rodzicami musiałam go znowu oddać do przeszukania. Nie cierpię tych wszystkich procedur. Całkiem nie dawno dzwoniła moja mama i mówiła, że zaczepiają ją obcy ludzie na ulicy prosząc o pozdrowienie mnie. A z tego, co czytałam jestem na prawie wszystkich okładach gazet oraz stronach internetowych. Każdy kraj interesuje się tą Brytyjką, która rozkochała w sobie księcia z Indii. Ja ujęłabym to inaczej, ale już nieważne.
Obecnie jestem w drodze do szkoły podstawowej w Bombaju, którą podał Unicef. Poznam dzieci i postaram się o odnowienie przynajmniej sal lekcyjnych. Prawdą jest, iż pokłóciłam się o to z mamą Zayna. Ona wolała, żebyśmy zainwestowali w galerię. Dostałam poparcie od króla, Zayna i sióstr, więc nie miała wyboru. A pro po Doniya już nie mieszka w pałacu, wyprowadziła się z mężem Tajdzinem do prywatnej rezydencji 3 mile za Bombajem. Natomiast Arash i Liam byli u nas już 3 razy, na szczęście rodzina dziewczyny zaakceptowała Payne'a.
- Czyli jutro obiad z premierem, w czwartek konferencja w sprawie szkół. A w piątek o 12:00 masz naukę Hindi - notowała Karima oznajmiając mi plan na resztę tygodnia.
Podjechaliśmy pod szkołę, która już z zewnątrz wyglądała strasznie. Powyginana, zardzewiała brama i kurzący piach nie jest dobrym środowiskiem dla dzieci. Do tego brudny, odpadający tynk i dach z pleśnią może być niebezpieczny. Z tego, co wiem to jedna z tych gorszych szkół. Otrzepałam swoje ubranie z niewidzialnego pyłu, po czym wysiadłam z samochodu. A tłum dzieci wybiegł z budynku razem z kilkoma nauczycielami.
- Witamy w naszej szkole, gdzie każdy bawić i uczyć się chce - wyszczebiotał malutki chłopczyk.
(Jakby, co ja mam tłumacza i nie martwię się, że nie zrozumiem)
- Miło witać państwa w naszych progach, tu czekamy na was długo i nigdy nie wieje nudą - wyszeptała trochę starsza dziewczynka z uśmiechem na twarzy.

Od 1h chodzę po indyjskiej szkole i stwierdzam, iż potrzebuje ona odnowy. Klasy są brudne, brakuje wielu niezbędnych elementów.
Teraz siedzę na lekcji jednej z klas tej szkoły. A dokładnie na angielskim. Razem z Zaynem zajęliśmy ostatnie ławki i oglądaliśmy.
- Oni naprawdę potrzebują pomocy - wyszeptałam, łapiąc Malika za rękę.
- Wiem, musimy zainwestować w tę szkołę - powiedział, patrząc na mnie.
I nagle dziewczynka siedząca przed nami odwróciła się z kartką i długopisem.
- Dzień dobry, czy mogę prosić o autograf? - odparła z uśmiechem na twarzy.
- Jasne - posłałam jej promienny uśmiech i podpisałam się.
- Rose, nie poddawaj się. Jesteś wspaniała - wyszeptała, łapiąc mnie za rękę.
- Dziękuje - pogłaskałam ją po głowie.
Wzruszyłam się słowami dziewczynki, to było cudowne. Jej małe oczka patrzące na mnie z nadzieją.

Później oznajmiliśmy wszystkim, że wyremontujemy szkołę, a wszystko rusza już od następnego tygodnia. Dzieci były uradowane, dziękowały nam przez kilkanaście minut. Byłam zadowolona, że mogłam im pomóc. Teraz będą mogły uczyć się w dobrych warunkach.

Wróciliśmy do zamku od razu na obiad, który zjedliśmy wszyscy ze smakiem. Była jakaś tradycyjna indyjska potrawa, której nazwy nie wymówię.
Po posiłku udaliśmy się z Zaynem do pokoju, zamykając za sobą drzwi na klucz. Malik położył dłonie na mojej talii, po czym złączył nasze usta w namiętnym pocałunku.
- Kocham cię - mruknęłam w jego wargi, a następnie złożyłam na nich delikatnego buziaka.
- Ja ciebie bardziej - odrzekł, ściskając moje pośladki na co jęknęłam cicho.
Podniósł mnie za nie, kładąc na biurku. Błądził dłońmi po moich ciele, całował namiętnie.
Objęłam go rękoma wokół szyi, rozpoczęłam walkę naszych języków.
- Kochanie, przepraszam. Muszę iść na konferencję - powiedział rozżalonym głosem.
- Chyba sobie żartujesz? - burknęłam, odsuwając się.
- Nie, przepraszam. Kocham cię - odparł, a następnie pocałował mnie w nosek.
Wyszedł zostawiając mnie samą w jego pokoju, gdzie do jego powrotu rysowałam słuchając ulubionej muzyki i rozmawiając z przyjaciółmi.



______________________________________________________________________________
Witajcie :) piszę do was na szybko, bo dostałam chwilę czasu na komputerze xD Przepraszam, że ten rozdział jest taki denny i musiałam go podzielić na części, ale niestety to siła wyższa. Zdecydowałam, że będzie tylko 30 rozdziałów + epilog z części pierwszej :) Potem oczywiście druga. 

- Komentarze karmią wenę.
~. Miley <3