*Zayn*
Po odprowadzeniu Rose wróciłem do galerii. Wysiadłem z autobusu i pognałem do środka. Zrobiłem rundkę po chyba wszystkich sklepach w Westfield, byle by kupić jakieś ubrania w stylu brytyjskich nastolatków. Spędziłem tam dużą część dnia.
Rosalie naprawdę mi się spodobała, miała taki uroczy uśmiech i piękne oczy. Zgrywała niedostępną, twardą, lecz w środku na pewno miała miękkie serce.
Zadowolony z zakupów wróciłem do domu. Obserwowałem okolicę, gdy bus zatrzymał się nie daleko mojej kamienicy wysiadłem, kierując się do mieszkania.
Za pomocą klucza dostałem się na klatkę, aby wdrapać się po schodach na górę. Otworzyłem drzwi, rzucając torby na ziemię. Zdjąłem buty, idąc do kuchni, gdzie ujrzałem siostrę.
- Hej, jak było? - odparłem, siadając obok niej.
- Dobrze, zaznajomiłam się z Alice, która chodzi do mojej klasy. A u ciebie? - rzekła, pakując do buzi kawałek kurczaka.
- Też dobrze, dostałem zaproszenie na imprezę - pokazałem jej kartkę, nakładając sobie obiad na talerz.
- Fajna? - uśmiechnęła się jednoznacznie, oddając zaproszenie.
- Tak, ale zajęta. Z resztą podoba mi się inna - mruknąłem pod nosem, poprawiając włosy.
- Do prawdy? Jeden dzień i już kogoś zaliczyłeś? - spytała podekscytowana, robiąc wielkie oczy.
- Waliyha! - krzyknąłem zawstydzony i zdenerwowany, uderzając pięścią o stół.
- Oh, dobra. Kupiłam ci koszulkę po schole, leży w szafie - odparła, zabierając się ponownie za jedzenie.
- Dzięki - wyszeptałem, odkładając talerz do zlewu.
Rosalie naprawdę mi się spodobała, miała taki uroczy uśmiech i piękne oczy. Zgrywała niedostępną, twardą, lecz w środku na pewno miała miękkie serce.
Zadowolony z zakupów wróciłem do domu. Obserwowałem okolicę, gdy bus zatrzymał się nie daleko mojej kamienicy wysiadłem, kierując się do mieszkania.
Za pomocą klucza dostałem się na klatkę, aby wdrapać się po schodach na górę. Otworzyłem drzwi, rzucając torby na ziemię. Zdjąłem buty, idąc do kuchni, gdzie ujrzałem siostrę.
- Hej, jak było? - odparłem, siadając obok niej.
- Dobrze, zaznajomiłam się z Alice, która chodzi do mojej klasy. A u ciebie? - rzekła, pakując do buzi kawałek kurczaka.
- Też dobrze, dostałem zaproszenie na imprezę - pokazałem jej kartkę, nakładając sobie obiad na talerz.
- Fajna? - uśmiechnęła się jednoznacznie, oddając zaproszenie.
- Tak, ale zajęta. Z resztą podoba mi się inna - mruknąłem pod nosem, poprawiając włosy.
- Do prawdy? Jeden dzień i już kogoś zaliczyłeś? - spytała podekscytowana, robiąc wielkie oczy.
- Waliyha! - krzyknąłem zawstydzony i zdenerwowany, uderzając pięścią o stół.
- Oh, dobra. Kupiłam ci koszulkę po schole, leży w szafie - odparła, zabierając się ponownie za jedzenie.
- Dzięki - wyszeptałem, odkładając talerz do zlewu.
Rano
Przeciągnąłem się, wstając z łóżka. Wziąłem pierwsze lepsze ubrania i ruszyłem do łazienki, gdzie ubrałem się w czarne chinosy, białą bluzkę z napisem "Cool Kids Don't Dance" oraz białe Air Force. Następnie umyłem zęby, ułożyłem włosy i spryskałem ciało wodą kolońską.
Udałem się do kuchni, gdzie krzątał się Ratish, a moja siostra zajadała śniadanie.
- Zwiedzałem trochę, spotkałem też panienkę Arash - oznajmił Ratish, podając mi posiłek.
- To świetnie, porozmawiamy jak wrócę, poza tym dziś wychodzę na urodziny i będę późno - rzekłem, biorąc pośpiesznie swój plecak.
Wybiegłem z mieszkania, kierując się na przystanek.
Wsiadłem do autobusu, kupiłem bilet, po czym zająłem wolne miejsce.
Oglądałem uważnie trasę, jaką jadę. Zapamiętywałem każdy szczegół Londynu, ruchliwe ulice, ludzi pędzących gdzieś i krople deszczu uderzające o szyby lub jezdnię.
Gdy byłem już na miejscu, rozglądałem się za Rose. W końcu zauważyłem ją idącą z Annie, wyglądała tak ślicznie. Czarne, skórzane spodnie idealnie opinały się na jej kształtnej pupie, a luźna bluzka z flagą amerykańską i pacyfką dodawała uroku dziewczynie.
- Hej, idziesz na imprezę? - powiedziała wesoło dzisiejsza solenizantka.
- Tak, wszystkiego najlepszego - uśmiechnąłem się, przytulając ją.
- Dzięki - odparła Annie, poprawiając włosy.
Stanęliśmy pod salą i zaraz zadzwonił dzwonek. Klasa weszła do środka, a następnie usiadła na swoich miejscach. Lekcja się zaczęła.
*Rose*
Po szkole pożegnaliśmy się ze wszystkimi, a ja wraz z Maggie i Harrym pojechałam do domu. Byłam im tak wdzięczna, że nie muszę się tłuc autobusami zwłaszcza w godziny szczytu.
- Szukałam sukienki w całym Westfield, ale przyznam, że jest śliczna - odrzekła Margaret, spoglądając na mnie.
- Ja już mam od dawna, cieszę się, że nasza Annie dorasta - powiedziałam wesoło, zapinając pas.
- Rose się cieszy, bo ten cały Malik idzie - rzekł szyderczo Harry, którego zadowolony uśmiech widziałam w lusterku.
- Wcale nie! - zaprzeczałam oburzona, krzyżując ręce pod biustem.
- A właśnie, że tak. Nigdy nie byłaś taka miła dla nikogo nie z naszej paczki - odparł z przemądrzałą miną.
Nie odezwałam się już. Harry czasem zachowuje się, jak dupek. Jest arogancki, co w sumie przypomina też mnie.
Jednak potrafi też być miły i troskliwy.
Podjechaliśmy pod mój dom, więc wysiadłszy pożegnałam się z przyjaciółmi i wtargnęłam do środka. O dziwo, zobaczyłam swoich rodziców, siedzących w kuchni.
- Cześć - wymamrotałam w stronę rodzicieli.
Chciałam wejść, jak najszybciej na górę, by nie musieć z nimi gadać, niestety, los chciał inaczej i już chwilę pózniej usłyszałam rozgniewany głos taty.
- Wracaj tu, młoda damo - powiedział ostro ojciec, a ja przeklęłam w duchu.
- Co jest? - zapytałam oschle, krzyżując ręce pod biustem.
- Po pierwsze nie tym tonem, a po drugie - dziś zostajesz z Grace, my wychodzimy - rzekł stanowczo tata, przerywając jedzenie.
To był chyba jakiś żart, kolejny raz muszę niańczyć tę gówniarę, gdy odbywa się ważna impreza. Dlaczego moi rodzice muszą mieć takie wyczucie czasu?
Pójdę na imprezę Annie, nikt nie zmusi mnie do zostania w domu.
- Dziś są urodziny Annie, muszę iść - oznajmiłam zawiedziona, przełykając głośno ślinę.
- Będziesz musiała przeprosić koleżankę - powiedziała obojętnie mama, biorąc łyk wody.
- Nie! Pójdę na tę imprezę, nie jestem niańką - krzyczałam rozwścieczona, machając rękoma.
- Nie masz prawa się tak do nas odzywać! Zostajesz z siostrą - podniósł ton wkurzony tata, uderzając pięścią o blat.
- Będę się odzywać, jak chcę! - wrzasnęłam, biegnąc na górę.
Weszłam do pokoju i zatrzasnęłam drzwi. Łzy poleciały po moim policzku.
Nie dość, że nie dawno straciłam chłopaka, to jeszcze stracę przyjaciółkę. I to przez moich rodziców, którzy nie potrafią zrozumieć, że mam własne życie poza szkołą oraz nimi. Nienawidziłam kłótni z nimi, to istny koszmar. Atmosfera między nami będzie spięta i ostra.
Opanowując płacz, usłyszałam rozmowę rodziców.
- Zaraz jej przejdzie, chodźmy, bo się spóźnimy.
- Myślisz, że zostanie z Grace?
- Musi.
Myślałam, że mnie szlak trafi. Traktują mnie okropnie, nie cierpię tego. Nie potrafią zrozumieć, że nie jestem idealną córeczką. Moje oceny są przeciętne, mój ubiór totalnie im nie odpowiada, więc wyżywają się za to.
Usłyszałam, jak rodzice wyszli. Wyjęłam telefon i już miałam zadzwonić do Annie, gdy nagle weszła Grace.
- Wiem, że chcesz iść na te urodziny - powiedziała, siadając obok mnie na łóżku - Dylan po ciebie przyjedzie, prawda?
- Nie - odparłam ciężko, czując zbierające się łzy.
- Coś z nim nie tak? - zapytała zatroskana, patrząc na mnie.
- Sprzedawał narkotyki i mnie zdradzał, zerwaliśmy - wybełkotałam przez płacz.
- Nie wiedziałam, przepraszam - przytuliła mnie mocno, co bardzo doceniłam.
- Spokojnie, to nic - wyszeptałam, ocierając słony płyn.
- Idź i złóż Annie życzenia ode mnie - uśmiechnęła się, uderzając mnie lekko w ramię.
- Co? - zdziwiłam się, robiąc wielkie oczy.
- No idź, potrzebujesz rozrywki - szepnęła, całując mnie w policzek.
Grace wyszła, a ja wyjęłam z szafy wybrane ubrania na imprezę. Moja siostra jest kochana, nie wierzę, że z własnej woli pozwoliła mi iść na imprezę i nie powie niczego rodzicom. Z nią mam trochę lepsze relacje. Kupię jej za to pudełko pączków.
- Szukałam sukienki w całym Westfield, ale przyznam, że jest śliczna - odrzekła Margaret, spoglądając na mnie.
- Ja już mam od dawna, cieszę się, że nasza Annie dorasta - powiedziałam wesoło, zapinając pas.
- Rose się cieszy, bo ten cały Malik idzie - rzekł szyderczo Harry, którego zadowolony uśmiech widziałam w lusterku.
- Wcale nie! - zaprzeczałam oburzona, krzyżując ręce pod biustem.
- A właśnie, że tak. Nigdy nie byłaś taka miła dla nikogo nie z naszej paczki - odparł z przemądrzałą miną.
Nie odezwałam się już. Harry czasem zachowuje się, jak dupek. Jest arogancki, co w sumie przypomina też mnie.
Jednak potrafi też być miły i troskliwy.
Podjechaliśmy pod mój dom, więc wysiadłszy pożegnałam się z przyjaciółmi i wtargnęłam do środka. O dziwo, zobaczyłam swoich rodziców, siedzących w kuchni.
- Cześć - wymamrotałam w stronę rodzicieli.
Chciałam wejść, jak najszybciej na górę, by nie musieć z nimi gadać, niestety, los chciał inaczej i już chwilę pózniej usłyszałam rozgniewany głos taty.
- Wracaj tu, młoda damo - powiedział ostro ojciec, a ja przeklęłam w duchu.
- Co jest? - zapytałam oschle, krzyżując ręce pod biustem.
- Po pierwsze nie tym tonem, a po drugie - dziś zostajesz z Grace, my wychodzimy - rzekł stanowczo tata, przerywając jedzenie.
To był chyba jakiś żart, kolejny raz muszę niańczyć tę gówniarę, gdy odbywa się ważna impreza. Dlaczego moi rodzice muszą mieć takie wyczucie czasu?
Pójdę na imprezę Annie, nikt nie zmusi mnie do zostania w domu.
- Dziś są urodziny Annie, muszę iść - oznajmiłam zawiedziona, przełykając głośno ślinę.
- Będziesz musiała przeprosić koleżankę - powiedziała obojętnie mama, biorąc łyk wody.
- Nie! Pójdę na tę imprezę, nie jestem niańką - krzyczałam rozwścieczona, machając rękoma.
- Nie masz prawa się tak do nas odzywać! Zostajesz z siostrą - podniósł ton wkurzony tata, uderzając pięścią o blat.
- Będę się odzywać, jak chcę! - wrzasnęłam, biegnąc na górę.
Weszłam do pokoju i zatrzasnęłam drzwi. Łzy poleciały po moim policzku.
Nie dość, że nie dawno straciłam chłopaka, to jeszcze stracę przyjaciółkę. I to przez moich rodziców, którzy nie potrafią zrozumieć, że mam własne życie poza szkołą oraz nimi. Nienawidziłam kłótni z nimi, to istny koszmar. Atmosfera między nami będzie spięta i ostra.
Opanowując płacz, usłyszałam rozmowę rodziców.
- Zaraz jej przejdzie, chodźmy, bo się spóźnimy.
- Myślisz, że zostanie z Grace?
- Musi.
Myślałam, że mnie szlak trafi. Traktują mnie okropnie, nie cierpię tego. Nie potrafią zrozumieć, że nie jestem idealną córeczką. Moje oceny są przeciętne, mój ubiór totalnie im nie odpowiada, więc wyżywają się za to.
Usłyszałam, jak rodzice wyszli. Wyjęłam telefon i już miałam zadzwonić do Annie, gdy nagle weszła Grace.
- Wiem, że chcesz iść na te urodziny - powiedziała, siadając obok mnie na łóżku - Dylan po ciebie przyjedzie, prawda?
- Nie - odparłam ciężko, czując zbierające się łzy.
- Coś z nim nie tak? - zapytała zatroskana, patrząc na mnie.
- Sprzedawał narkotyki i mnie zdradzał, zerwaliśmy - wybełkotałam przez płacz.
- Nie wiedziałam, przepraszam - przytuliła mnie mocno, co bardzo doceniłam.
- Spokojnie, to nic - wyszeptałam, ocierając słony płyn.
- Idź i złóż Annie życzenia ode mnie - uśmiechnęła się, uderzając mnie lekko w ramię.
- Co? - zdziwiłam się, robiąc wielkie oczy.
- No idź, potrzebujesz rozrywki - szepnęła, całując mnie w policzek.
Grace wyszła, a ja wyjęłam z szafy wybrane ubrania na imprezę. Moja siostra jest kochana, nie wierzę, że z własnej woli pozwoliła mi iść na imprezę i nie powie niczego rodzicom. Z nią mam trochę lepsze relacje. Kupię jej za to pudełko pączków.
Poszłam do łazienki, włączyłam piosenkę Rihanny i Jaya-z "Umbrella" z mojego ipoda. Wzięłam szybki, odświeżający prysznic. Dokładnie umyłam się żelem o zapachu tropikalnych owoców. Następnie nakremowałam ciało balsamem z brokatem. Ubrałam się w niebieską sukienkę ze złotym paskiem, kremowe szpilki z kolekcji Rihanny dla River Island, które wprost ubóstwiam. Końcówki włosów nakręciłam lokówką, zrobiłam śliczny makijaż. Oczy podkreśliłam złoto - brązowym cieniem, kredką i mascarą. Usta potraktowałam delikatnym błyszczykiem koloru pudrowego.
Psiknęłam się perfumami, byłam prawie gotowa. Do torebki wrzuciłam: portfel, telefon, gumy i błyszczyk.
Wróciłam do swojego pokoju, skąd wzięłam prezent dla przyjaciółki. Wychodząc zajrzałam do Grace.
- Dziękuje, Gracie - wyszeptałam, patrząc na nią wdzięcznie.
- Nie ma za co, baw się dobrze - odpowiedziała z uśmiechem.
Zbiegłam na dół i ubrałam czarną zamszową kurtkę. Zobaczyłam, że sprzątaczka jest gdzieś w kuchni i mogę spokojnie wyjść. Wyjęłam pieniądze na metro. Zbiegłam do podziemia, gdzie wsiadłam do wagonu, zajmując miejsce. Czekała mnie dosyć długa droga, więc wyjęłam telefon. Dostałam sms od May'i.
" Ja już jadę, a ty? xx. "
" Też :D "
" Widzimy się na imprezie :* "
Schowałam urządzenie do torebki, a już za chwilę byłam na miejscu. Wdrapałam się po schodach i zobaczyłam ogromny budynek, z którego, aż lśniło od świateł.
Przy wejściu zostałam zapytana o imię i nazwisko, po czym ruszyłam do środka. Znajdowałam się w gustownej, eleganckiej sali. W jednej części znajdował się duży stół z jedzeniem. Kilka stolików z krzesłami, z czego jeden na prezenty.
Podbiegła do mnie Annie, ubrana w bordową sukienką bez ramiączek, obszytą koronką i czarne, błyszczące szpilki.
- Wszystkiego najlepszego! - przytuliłam ją mocno.
- Dziękuje, o kurcze! Jesteś cudowna - powiedziała, odpakowując prezent.
- Wcale nie, chodźmy - odparłam, ciągnąc ją za rękę.
- Tort jemy za 5 minut, a później tańce. Tak w ogóle dostałam od Louisa samochód! - rzekła wesoło, pod koniec skacząc ze szczęścia.
- Serio? Jaki? - byłam w szoku, że Louis sprezentował jej coś, tak drogiego.
- Nissan - powiedziała z dumą.
- Już słyszałaś? - uśmiechnął się Lou, który nagle znalazł się za swoją ukochaną.
- Zazdroszczę, ale za to już wiem kto mnie będzie do szkoły podwoził - zaśmiałam się, pstrykając ją w ramię.
- Dobra, teraz tort - oznajmiła Annie, widząc zamieszaniu przy stoliku z jedzeniem.
Wszyscy ustawiliśmy się przy stołach, a na salę wjechał ogromny tort w kształcie buta z napisem "Happy Birthday Annie" Śpiewaliśmy "sto lat" i dostałam nawet lampkę szampana.
W końcu zaczęły się tańce, ujrzałam Zayna. Miał na sobie czarne spodnie i czystą, niezwykle białą koszulę. Do tego jakąś bransoletkę z imieniem, ale nie mogłam odczytać z jakim. Wyglądał cudownie.
Jego oczy tak uważnie patrzyły na szampana w kieliszku, który trzymał. Przygryzał swoją malinową wargę.
Szybko skarciłam się w myślach, odwracając wzrok.
Otrząsnęłam się i poszłam do sali, gdzie wszyscy tańczyli to piosenki Katy Perry "Roar". Stanęłam przy wejściu i obserwowałam. Zobaczyłam ślicznie ubraną Maggie. Chciałam podejść, ale nagle poczułam czyjąś obecność tuż za mną. Odwróciłam się, natykając się Zayna.
- Fajna impreza - uśmiechnął się, patrząc na mnie w sposób, przez który rozpływałam się.
- Zgadzam się - odparłam zapatrzona w jego piękne oczy.
Czułam jego mocny zapach perfum, jego ciepło, ale próbowałam na to nie reagować.
- Ślicznie wyglądasz - powiedział, przygryzając wargę.
- Dziękuje, ty też - rzekłam lekko speszona.
Nagle zauważyłam kogoś, kogo w ogóle się tu nie spodziewałam. Do środka wszedł Dylan. Czułam, że moje nogi robią się, jak z waty. A głowa zaczyna boleć. Miałam ochotę zwymiotować. Czego on tu szukał? W szkole nie pokazał się od kilku dni, olał wszystkich, nawet chłopaków. Przede wszystkim zranił mnie, oszukał wszystkich. Zdecydowanie nie był tu miłe widziany.
- Cholera - złapałam się za głowę.
- Co się stało? - zapytał zaniepokojony Zayn.
- Po prostu pojawił się tu ktoś, kogo bardzo nie chcę widzieć - oznajmiłam chaotycznie, a Zayn prześledził mój wzrok, zauważając Dylana.
Spojrzał na niego, zauważyłam, że Annie, Maggie, Harry, Louis, Maya i Niall też.
- Co ja mam zrobić? - zapytałam zdruzgotana, nie oczekując odpowiedzi.
- Pokaż mu, że zniknął z Twojego życia - na parkiecie - złapał mnie za nadgarstek, patrząc w moje oczy.
- Co? Nie! - zdziwiłam się, panikując.
Zayn tak naprawdę nie wiedział, o co chodzi. Zainterweniował, lecz ja nie byłam z tego zadowolona. Nie miałam pojęcia, co przyszło mu do głowy.
Nagle znaleźliśmy się na parkiecie, zaczęła lecieć piosenka Ushera "Dj Got Us Fallin' in love again"
Psiknęłam się perfumami, byłam prawie gotowa. Do torebki wrzuciłam: portfel, telefon, gumy i błyszczyk.
Wróciłam do swojego pokoju, skąd wzięłam prezent dla przyjaciółki. Wychodząc zajrzałam do Grace.
- Dziękuje, Gracie - wyszeptałam, patrząc na nią wdzięcznie.
- Nie ma za co, baw się dobrze - odpowiedziała z uśmiechem.
Zbiegłam na dół i ubrałam czarną zamszową kurtkę. Zobaczyłam, że sprzątaczka jest gdzieś w kuchni i mogę spokojnie wyjść. Wyjęłam pieniądze na metro. Zbiegłam do podziemia, gdzie wsiadłam do wagonu, zajmując miejsce. Czekała mnie dosyć długa droga, więc wyjęłam telefon. Dostałam sms od May'i.
" Ja już jadę, a ty? xx. "
" Też :D "
" Widzimy się na imprezie :* "
Schowałam urządzenie do torebki, a już za chwilę byłam na miejscu. Wdrapałam się po schodach i zobaczyłam ogromny budynek, z którego, aż lśniło od świateł.
Przy wejściu zostałam zapytana o imię i nazwisko, po czym ruszyłam do środka. Znajdowałam się w gustownej, eleganckiej sali. W jednej części znajdował się duży stół z jedzeniem. Kilka stolików z krzesłami, z czego jeden na prezenty.
Podbiegła do mnie Annie, ubrana w bordową sukienką bez ramiączek, obszytą koronką i czarne, błyszczące szpilki.
- Wszystkiego najlepszego! - przytuliłam ją mocno.
- Dziękuje, o kurcze! Jesteś cudowna - powiedziała, odpakowując prezent.
- Wcale nie, chodźmy - odparłam, ciągnąc ją za rękę.
- Tort jemy za 5 minut, a później tańce. Tak w ogóle dostałam od Louisa samochód! - rzekła wesoło, pod koniec skacząc ze szczęścia.
- Serio? Jaki? - byłam w szoku, że Louis sprezentował jej coś, tak drogiego.
- Nissan - powiedziała z dumą.
- Już słyszałaś? - uśmiechnął się Lou, który nagle znalazł się za swoją ukochaną.
- Zazdroszczę, ale za to już wiem kto mnie będzie do szkoły podwoził - zaśmiałam się, pstrykając ją w ramię.
- Dobra, teraz tort - oznajmiła Annie, widząc zamieszaniu przy stoliku z jedzeniem.
Wszyscy ustawiliśmy się przy stołach, a na salę wjechał ogromny tort w kształcie buta z napisem "Happy Birthday Annie" Śpiewaliśmy "sto lat" i dostałam nawet lampkę szampana.
W końcu zaczęły się tańce, ujrzałam Zayna. Miał na sobie czarne spodnie i czystą, niezwykle białą koszulę. Do tego jakąś bransoletkę z imieniem, ale nie mogłam odczytać z jakim. Wyglądał cudownie.
Jego oczy tak uważnie patrzyły na szampana w kieliszku, który trzymał. Przygryzał swoją malinową wargę.
Szybko skarciłam się w myślach, odwracając wzrok.
Otrząsnęłam się i poszłam do sali, gdzie wszyscy tańczyli to piosenki Katy Perry "Roar". Stanęłam przy wejściu i obserwowałam. Zobaczyłam ślicznie ubraną Maggie. Chciałam podejść, ale nagle poczułam czyjąś obecność tuż za mną. Odwróciłam się, natykając się Zayna.
- Fajna impreza - uśmiechnął się, patrząc na mnie w sposób, przez który rozpływałam się.
- Zgadzam się - odparłam zapatrzona w jego piękne oczy.
Czułam jego mocny zapach perfum, jego ciepło, ale próbowałam na to nie reagować.
- Ślicznie wyglądasz - powiedział, przygryzając wargę.
- Dziękuje, ty też - rzekłam lekko speszona.
Nagle zauważyłam kogoś, kogo w ogóle się tu nie spodziewałam. Do środka wszedł Dylan. Czułam, że moje nogi robią się, jak z waty. A głowa zaczyna boleć. Miałam ochotę zwymiotować. Czego on tu szukał? W szkole nie pokazał się od kilku dni, olał wszystkich, nawet chłopaków. Przede wszystkim zranił mnie, oszukał wszystkich. Zdecydowanie nie był tu miłe widziany.
- Cholera - złapałam się za głowę.
- Co się stało? - zapytał zaniepokojony Zayn.
- Po prostu pojawił się tu ktoś, kogo bardzo nie chcę widzieć - oznajmiłam chaotycznie, a Zayn prześledził mój wzrok, zauważając Dylana.
Spojrzał na niego, zauważyłam, że Annie, Maggie, Harry, Louis, Maya i Niall też.
- Co ja mam zrobić? - zapytałam zdruzgotana, nie oczekując odpowiedzi.
- Pokaż mu, że zniknął z Twojego życia - na parkiecie - złapał mnie za nadgarstek, patrząc w moje oczy.
- Co? Nie! - zdziwiłam się, panikując.
Zayn tak naprawdę nie wiedział, o co chodzi. Zainterweniował, lecz ja nie byłam z tego zadowolona. Nie miałam pojęcia, co przyszło mu do głowy.
Nagle znaleźliśmy się na parkiecie, zaczęła lecieć piosenka Ushera "Dj Got Us Fallin' in love again"
( taniec wyglądał tak, jak ten tylko, że bez 1:42 -1: 46, trwa do 2:42)
To było najpiękniejsze, co mnie mogło spotkać w życiu!
Patrzyliśmy sobie w oczy. Nie widziałam, ani nie słyszałam niczego poza nami. Mój brzuch wirował i nie były to pieprzone motylki z filmów, to było coś więcej. Nie myślałam zdrowo, po prostu mnie oszołomiło.
Oderwaliśmy się od siebie, słyszałam wielkie oraz głośne brawa. Uśmiechnęłam się, zauważyłam, że wkurzony Dylan położył prezent i zniknął. Dziewczyny, aż piszczały. Annie pociągnęła mnie w ich stronę.
- Co to było? - pisnęła, cała zszokowana.
Uśmiechnęłam się, bo nic innego nie potrafiłam zrobić. Byłam w szoku.
Wszyscy zebrali się wokół nas. Zrobiło mi się głupio.
- Pójdę się napić - powiedziałam, by "uciec" od natarczywych pytań, którymi za chwilę zostałabym obsypana.
Ruszyłam do stolika po picie, wypiłam kieliszek wina i zobaczyłam Zayna tuż obok mnie.
- To było niesamowite - wyszeptałam. - Nie wiedziałam, że umiesz tak tańczyć.
- Jeszcze wiele rzeczy o mnie nie wiesz - wyszeptał mi do ucha, po czym odszedł.
Postawiłam kieliszek na stole i odwróciłam się. To było takie tajemnicze, ale i seksowne. Ten chłopak dziwnie na mnie działał.
Przez resztę imprezy nie widziałam Zayna. Gdy jednak już dobiegła końca, on stał przed drzwiami, a ja wychodziłam.
- Odprowadzę Cię - powiedział, kładąc rękę na moich plecach.
- Dziękuję...za wszystko - wydukałam, gdy wyszliśmy na dwór.
- Dzięki, ale gdyby nie ty nie było by tak wspaniale - uśmiechnął się, ocierając lekko ręką o moją
- Gdzie się tak nauczyłeś? - zapytałam z ciekawości.
- W domu, od rodziców - zmieszał się, drapiąc kark.
- Opowiedz mi coś o sobie - prosiłam, gdy weszliśmy do podziemia.
- Nie ma co mówić - wymamrotał obojętnie, wzruszając ramionami.
- Ależ jest! - zaprotestowałam, spoglądając na niego.
- Lubię sport, muzykę. Mam kilka tatuaży - mówił bez przekonania, a jego wzrok skupiony był w ziemi.
Przez całą drogę rozmawialiśmy. On jest na prawdę fajny, miły i ma poczucie humoru. Opowiedziałam mu o moich przygodach z Grace, on mi kilka swoich śmiesznych sytuacji.
Metro zawiozło nad blisko mojej dzielnicy, dalej wróciliśmy spacerem.
- A więc tam mieszkam - powiedziałam, stojąc przed bramą do mojej dzielnicy.
- To pa, miło było - rzekł, całując mnie w policzek.
Poczułam coś dziwnego. Dreszcze przeszły całe moje ciało, ale to było przyjemne. Przygryzłam wargę, po czym weszłam do domu i od razu pobiegłam do Grace.
- Opowiadaj - odparła, zostawiając komputer.
- Było świetnie, Annie dostała samochód od Louisa - mówiłam, siadając obok niej.
- To super, ale chodzi mi o chłopaków - uśmiechnęła się zadziornie.
- Ja i Zayn, nowy chłopak w szkole tańczyliśmy tak magicznie. Było idealnie i pocałował mnie w policzek - rozpływałam się na samo wspomnienie.
- O matko! - krzyknęła wesoło, klaszcząc w dłonie.
- Ale był Dylan - posmutniałam, przegryzając wargę. - A gdy zobaczył, jak tańczyłam z Zaynem to zwiał.
Gracie śmiała się w niebo głosy, a ja razem z nią.
- Dobra idź spać, już późno - powiedziałam wstając mozolnie.
Pocałowałam ją w czoło i ruszyłam do łazienki. Umyłam się, przebrałam w piżamę, po czym wyszorowałam zęby.
Następnie położyłam się do łóżka. Wyciągnęłam pamiętnik i dokładnie wszystko opisałam.
Nagle dostałam sms od May'i.
" Jeśli Cię obudziłam to przepraszam, ale ten wasz taniec był cudowny xx. "
" Dzięki :) "
" Zauważyłam, że Malik odprowadził Cię do domu ;) "
" Tak, ale to tylko przyjaciel. Nic więcej, bo wiem do czego zmierzasz! ;) "
" Ah tam, brednie! Dobranoc :P "
"Dobranoc"
Odłożyłam telefon i próbowałam zasnąć. Wciąż myślałam o tym, co się dziś wydarzyło...
To było najpiękniejsze, co mnie mogło spotkać w życiu!
Patrzyliśmy sobie w oczy. Nie widziałam, ani nie słyszałam niczego poza nami. Mój brzuch wirował i nie były to pieprzone motylki z filmów, to było coś więcej. Nie myślałam zdrowo, po prostu mnie oszołomiło.
Oderwaliśmy się od siebie, słyszałam wielkie oraz głośne brawa. Uśmiechnęłam się, zauważyłam, że wkurzony Dylan położył prezent i zniknął. Dziewczyny, aż piszczały. Annie pociągnęła mnie w ich stronę.
- Co to było? - pisnęła, cała zszokowana.
Uśmiechnęłam się, bo nic innego nie potrafiłam zrobić. Byłam w szoku.
Wszyscy zebrali się wokół nas. Zrobiło mi się głupio.
- Pójdę się napić - powiedziałam, by "uciec" od natarczywych pytań, którymi za chwilę zostałabym obsypana.
Ruszyłam do stolika po picie, wypiłam kieliszek wina i zobaczyłam Zayna tuż obok mnie.
- To było niesamowite - wyszeptałam. - Nie wiedziałam, że umiesz tak tańczyć.
- Jeszcze wiele rzeczy o mnie nie wiesz - wyszeptał mi do ucha, po czym odszedł.
Postawiłam kieliszek na stole i odwróciłam się. To było takie tajemnicze, ale i seksowne. Ten chłopak dziwnie na mnie działał.
Przez resztę imprezy nie widziałam Zayna. Gdy jednak już dobiegła końca, on stał przed drzwiami, a ja wychodziłam.
- Odprowadzę Cię - powiedział, kładąc rękę na moich plecach.
- Dziękuję...za wszystko - wydukałam, gdy wyszliśmy na dwór.
- Dzięki, ale gdyby nie ty nie było by tak wspaniale - uśmiechnął się, ocierając lekko ręką o moją
- Gdzie się tak nauczyłeś? - zapytałam z ciekawości.
- W domu, od rodziców - zmieszał się, drapiąc kark.
- Opowiedz mi coś o sobie - prosiłam, gdy weszliśmy do podziemia.
- Nie ma co mówić - wymamrotał obojętnie, wzruszając ramionami.
- Ależ jest! - zaprotestowałam, spoglądając na niego.
- Lubię sport, muzykę. Mam kilka tatuaży - mówił bez przekonania, a jego wzrok skupiony był w ziemi.
Przez całą drogę rozmawialiśmy. On jest na prawdę fajny, miły i ma poczucie humoru. Opowiedziałam mu o moich przygodach z Grace, on mi kilka swoich śmiesznych sytuacji.
Metro zawiozło nad blisko mojej dzielnicy, dalej wróciliśmy spacerem.
- A więc tam mieszkam - powiedziałam, stojąc przed bramą do mojej dzielnicy.
- To pa, miło było - rzekł, całując mnie w policzek.
Poczułam coś dziwnego. Dreszcze przeszły całe moje ciało, ale to było przyjemne. Przygryzłam wargę, po czym weszłam do domu i od razu pobiegłam do Grace.
- Opowiadaj - odparła, zostawiając komputer.
- Było świetnie, Annie dostała samochód od Louisa - mówiłam, siadając obok niej.
- To super, ale chodzi mi o chłopaków - uśmiechnęła się zadziornie.
- Ja i Zayn, nowy chłopak w szkole tańczyliśmy tak magicznie. Było idealnie i pocałował mnie w policzek - rozpływałam się na samo wspomnienie.
- O matko! - krzyknęła wesoło, klaszcząc w dłonie.
- Ale był Dylan - posmutniałam, przegryzając wargę. - A gdy zobaczył, jak tańczyłam z Zaynem to zwiał.
Gracie śmiała się w niebo głosy, a ja razem z nią.
- Dobra idź spać, już późno - powiedziałam wstając mozolnie.
Pocałowałam ją w czoło i ruszyłam do łazienki. Umyłam się, przebrałam w piżamę, po czym wyszorowałam zęby.
Następnie położyłam się do łóżka. Wyciągnęłam pamiętnik i dokładnie wszystko opisałam.
Nagle dostałam sms od May'i.
" Jeśli Cię obudziłam to przepraszam, ale ten wasz taniec był cudowny xx. "
" Dzięki :) "
" Zauważyłam, że Malik odprowadził Cię do domu ;) "
" Tak, ale to tylko przyjaciel. Nic więcej, bo wiem do czego zmierzasz! ;) "
" Ah tam, brednie! Dobranoc :P "
"Dobranoc"
Odłożyłam telefon i próbowałam zasnąć. Wciąż myślałam o tym, co się dziś wydarzyło...
2 com.=Next